https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W pogoni za światową czołówką

Małgorzata Pieczyńska
Za srebrny medal na igrzyskach w Seulu dostał pięć tysięcy dolarów, za wicemistrzostwo świata - rower, na którym startował. - Największą wartość miały dla mnie medale - zapewnia Marek Leśniewski, czołowy polski kolarz szosowy lat 80.

Za srebrny medal na igrzyskach w Seulu dostał pięć tysięcy dolarów, za wicemistrzostwo świata - rower, na którym startował. - Największą wartość miały dla mnie medale - zapewnia Marek Leśniewski, czołowy polski kolarz szosowy lat 80.

<!** Image 2 align=right alt="Image 147679" sub="Srebrna drużyna kolarska z Seulu. Stoją od lewej: Marek Leśniewski, Andrzej Sypytkowski, Zenon Jaskuła i Joachim Halupczok. W 1988 roku Polaków zaliczano do ścisłej czołówki światowego kolarstwa. / Fot. Archiwum Marka Leśniewskiego">Przełomowy w jego karierze był rok 1985. Wygrał Tour de Pologne i znalazł się na ustach całego kolarskiego świata. I poszedł za ciosem. W drużynie z Joachimem Halupczokiem, Zenonem Jaskułą i Andrzejem Sypytkowskim sięgnął po srebrne medale na igrzyskach w Seulu i mistrzostwach świata w Chambery.

Każdy marzył o kolarzówce

Pierwszy rower dostał, gdy miał 13 lat. - Nazywał się „Dingo”. Razem z kolegami z bydgoskiego Błonia, gdzie się wychowywałem, ścigaliśmy się w tzw. gonionego - wspomina Marek Leśniewski. - Naszym zabawom przyglądał się mój tata, notabene kolarz. Któregoś dnia zaprowadził mnie do MDK nr 2, gdzie działała podsekcja kolarska Rometu. Tak trafiłem pod skrzydła trenera Mariana Szirockiego. W klubie dali mi rower „Rekord 10”. To był model turystyczny, ale miał już kierownicę wyścigową. Ja jednak marzyłem o prawdziwej kolarzówce. Zresztą pod koniec lat 70. marzył o niej każdy chłopak. I doczekałem się. Na rowerze „Jaguar Specjal” wygrałem mój pierwszy wyścig w Toruniu.

<!** reklama>O kolarstwie mógłby rozmawiać godzinami. - Ten sport uczy pokory i samodyscypliny, kształtuje charakter. Kto choć raz uniesie na kresce ręce w geście zwycięstwa, na pewno połknie bakcyla.

Entuzjazmem do kolarstwa Marek Leśniewski próbował zarazić swoich synów. - Kiedy mieszkaliśmy we Francji, Artur odnosił sukcesy jako zawodnik, ale kontuzja kolana wyeliminowała go ze sportu. Być może w moje ślady pójdzie Adrian. Ma 13 lat i mnóstwo energii, ale na razie bawi się kolarstwem.

<!** Image 3 align=left alt="Image 147679" sub="Marek Leśniewski z synami - 26-letnim Arturem oraz 13-letnim Adrianem / Fot. Archiwum Marka Leśniewskiego">Przez 12 lat Leśniewski ścigał się we Francji. Propozycja wyjazdu pojawiła się na mistrzostwach świata w 1989 roku. - Do Chambery przyjechał Guy Kasak, prezydent klubu w Nouzonville. Zapytał ówczesnego prezesa PZKol., Zbigniewa Rusina, kogo by mu polecił. A ten wskazał mnie. Po powrocie z mistrzostw wymieniłem paszport służbowy na prywatny i pojechałem na ponad miesiąc do Francji. Wróciłem jednak po rodzinę. Gdy w marcu 1990 roku wyjeżdżaliśmy z Polski, Artur miał 6 lat. I wtedy właśnie przydały się pieniądze, które odłożyłem po zdobyciu medalu w Seulu. Początkowo klub wynajmował mi mieszkanie, później kupiłem ziemię i wybudowałem dom. To był owocny czas i sportowo, i prywatnie. Przeszedłem na zawodowstwo. Przez prawie cztery lata ścigałem się w grupie Big Mat Aubervilliers. No i powiększyła się rodzina. Na świat przyszedł Adrian.

Wyniki krwi dla sponsora

Marek Leśniewski szybko zorientował się, że we Francji bardzo dobrze działa system szkolenia dzieci i młodzieży. - W każdym klubie działają tzw. ecole de cyclisme, czyli szkółki rowerowe. Uczęszczają do nich dzieci w wieku 7-10 lat. W każdą niedzielę organizowane są dla nich zawody. Zwycięzca dostaje medal, puchar, worek słodyczy i ogromny bukiet kwiatów. Systematycznie buduje się sportową piramidę, u podstaw której są tysiące dzieciaków, a na szczycie mistrz. Nic dziwnego, że we Francji jest 100 tysięcy licencjonowanych kolarzy, u nas około tysiąca. Liczby mówią same za siebie. Niestety, w polskim kolarstwie szosowym mamy chude lata. Właściwie od czasu Zbigniewa Sprucha, który w 2000 roku w Plouay zdobył srebrny medal mistrzostw świata, nie możemy przebić się do elity. Światowa czołówka nam uciekła. Kolarstwo jako dyscyplina niby ma się dobrze. Jest Maja Włoszczowska, mamy Tour de Pologne. Jednak szosowcy nie odnoszą sukcesów na najważniejszych imprezach. Kiedyś proponowałem, by znaleźć sponsora i przy Polskim Związku Kolarskim utworzyć grupę orlików, której celem byłyby medale. Pomysł nie chwycił.

<!** Image 4 align=right alt="Image 147679" sub="Tak zwaną kozę, czyli swój pierwszy rower do jazdy indywidualnej na czas, Marek Leśniewski przekazał do Galerii Sportu Bydgoskiego / Fot. Miłosz Sałaciński">O dopingu w sporcie Marek Leśniewski mówi wprost: - On był, jest i będzie, ale mądry kolarz nigdy nie sięgnie po niedozwolone środki, bo wie, że naraża swoje zdrowie. Inna sprawa, że zawodnicy uprawiający sporty wytrzymałościowe i siłowe po ogromnym wysiłku muszą się regenerować. To jednak zadanie dla lekarza, który współpracuje ze sportowcem, a nie dla fizjoterapuety czy masażysty. Dopingowiczów dzielę na tych, którzy biorą nieświadomie, i tych w pełni świadomych. Ci ostatni chcą osiągnąć sukces, bo chodzi im o pieniądze albo szukają ostatniej deski ratunku, obawiając się utraty pracy, stypendium, etc... Ale nie tędy droga.

Marek Leśniewski uważa, że nie da się całkowicie wyeliminować dopingu w kolarstwie. Oczywiście, regularne badania np. pod kątem EPO byłyby pewnym rozwiązaniem. Jednak walka z dopingiem jest niezwykle kosztowna. Niektóre grupy na Zachodzie mają swój wewnętrzny regulamin, w myśl którego kolarze są zobowiązani upubliczniać wyniki krwi, zwłaszcza sponsorom. Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) zdecydowała, że kolarze ukarani za stosowanie dopingu będą płacić grzywny. Czy to będzie wystarczającym straszakiem?

Powrót do przeszłości

W latach 80. Marek Leśniewski był ślusarzem narzędziowym, a nawet górnikiem. - Oczywiście, tylko na papierze, bo były fikcyjne etaty. Zatrudniano nas dla tzw. wyższego dobra. Miałem też stypendium z Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki, specjalne stypendium olimpijskie, no i dostawałem nagrody za zwycięstwa w wyścigach. Żyło się całkiem dobrze.

Gdy w 2001 roku Leśniewski oficjalnie zakończył karierę, szybko poszukał sobie nowego zajęcia. - We Francji pracowałem w firmie, która sprowadzała kontenery na odpady. Ze znajomym jeździłem do kontrahentów, ale brakowało mi kolarstwa. Któregoś wieczoru razem z żoną podjęliśmy błyskawiczną decyzję o powrocie do Polski. Ale jak się okazało, potraciliśmy w Bydgoszczy trochę kontaktów. I wtedy pojawiła się fantastyczna propozycja. Zostałem trenerem kadry orlików. Odetchnąłem, bo znów byłem blisko mojego ukochanego sportu. Pracowałem z zawodnikami, którzy mnie lubili i szanowali. Byłem dumny, gdy mój podopieczny Dariusz Rudnicki wygrał wyścig Dookoła Mazowsza. I to dokładnie 20 lat po moim sukcesie. Fajny powrót do przeszłości.

Gaduła za ladą

Spróbował też sił w biznesie i otworzył sklep rowerowy. - Miałem grupkę wiernych klientów, ale więcej gadałem im o kolarstwie niż sprzedawałem - przyznaje wicemistrz olimpijski z Seulu. - Moje rowery były markowe, a więc drogie. Nie zarabiałem. Po dwóch latach zamknąłem sklep. W tym czasie zostałem też dyrektorem sportowym zawodowej grupy Hoop CCC Polsat (obecnie CCC Polsat Polkowice - przyp. red.). Pracowałem też w firmie Museeuw w Osielsku, jako specjalista ds. sprzedaży na wschodnią Europę, ale kryzys sprawił, że firma wycofała się z naszego rynku i straciłem robotę.

Teraz Marek Leśniewski pracuje w Wydziale Sportu i Turystyki Urzędu Miasta Bydgoszczy i studiuje... zaocznie turystykę i rekreację w Wyższej Szkole Gospodarki. - Nadrabiam zaległości z młodości - żartuje. Poza tym, marzy o budowie w Polsce torów do jazdy na BMX, na których pod fachowym okiem dzieci mogłyby czerpać radość z kolarstwa.

Teczka osobowa

Marek Leśniewski - kolarz i trener

Ma 47 lat. Reprezentował polskie kluby: Romet oraz MDK nr 2 w Bydgoszczy, a także Legię Warszawa.

Przez 12 lat ścigał się we Francji. Startował w grupach amatorskich: VC Nouzonville, CM Aubervilliers, a w latach 1994-97 w zawodowej grupie Big Mat Aubervillies.

Największe sukcesy: wicemistrz olimpijski w Seulu w 1988 r., wicemistrz świata - Chambery 1989, uczestnik Tour de Pologne (1 m. - 1985 r., 2 m. - 1987 r., 2 m. - 1993 r., 4 m. - 1995 r.), uczestnik Wyścigu Pokoju (30 m. - 1985 r., 55 m. - 1989 r.)

Był trenerem kadry szosowej młodzieżowców i juniorów oraz dyrektorem sportowym zawodowej grupy Hoop CCC Polsat. Obecnie jest wiceprezesem Regionalnej Rady Olimpijskiej.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski