Najczęściej można go spotkać w górniczym mundurze jak maszeruje z orkiestrą, działającą przy IKS Solino ulicami miasta podczas różnych uroczystości.
<!** Image 2 alt="Image 162182" sub="Zbigniew Raczkowski od 64 lat jest pracownikiem Inowrocławskich Kopalni Soli „Solino”, a górnicza orkiestra dęta to jego życie Fot. Renata Napierkowska">Od czego zaczynał Pan pracę w kopalniach soli? Jak wówczas wyglądało wydobycie solanki?
Przez wiele lat pracowałem w warzelni, gdzie byłem kierownikiem magazynu wyrobów gotowych. Zajmowaliśmy się tam eksportem soli. Praca wyglądała jednak zupełnie inaczej, bo teraz wszystko wykonuj? maszyny, a gdy ja zaczyna?em, to by?y panwie parowe i ludzie wyci?gali z nich s?l r?cznie. Taki cz?owiek, kt?ry wyci?ga? są maszyny, a gdy ja zaczynałem, to były panwie parowe i ludzie wyciągali z nich sól ręcznie. Taki człowiek, który wyciągał sól z panwi nazywał się zwarycz. Solanka gotowała się w panwi w temperaturze 108 stopni Celsjusza, ale wcześniej się nasycała przez trzy miesiące i krystalizowała w komorach. Dopiero jak miała odpowiednie stężenie, to trafiała do warzelni. To był długotrwały i skomplikowany proces. W czasach, kiedy rozpoczynałem pracę w kopalni były pod ziemią korytarze i górnicy zjeżdżali na dół. Dziś już nic z tamtych kopalni nie pozostało, zniknęły szyby, a korytarze zostały zalane. Wysyłaliśmy solankę i sól do zakładów sodowych w Mątwach i Janikowie, do Włocławka, odbiorcą był bydgoski Zachem. Później powstały panwie mechaniczne, które uprościły pracę i wydobycie. Do tej pory jednak inowrocławskie kopalnie są największym producentem soli z solanki.
Drugą, a właściwie obecnie pierwszą Pana dziedziną jest praca w orkiestrze, działającej przy IKS Solino. Jak doszło do jej powstania?
Jestem z orkiestrą związany od samego początku. Należę do jej współzałożycieli. W 1986 roku po 1 maja ówczesny dyrektor kopalni Orzechowski zebrał aktyw i powiedział, że nie może tak być, by górnicy maszerowali w pochodzie bez własnej orkiestry. Dostaliśmy więc delegacje, załatwiono autobus i pojechaliśmy na Śląsk kupić instrumenty. Jak wróciliśmy od razu zaczęliśmy propagować w kopalni i mieście, że tworzymy orkiestrę i poszukujemy chętnych muzyków. W lipcu rozpoczęły się próby, a 20 października 1968 roku zrobiliśmy próbę generalną i od tego czasu orkiestra oficjalnie funkcjonuje już przy kopalni. Pierwszy występ był, oczywiście, 1 maja podczas pochodu.
<!** reklama>Czy od razu wystąpiliście w górniczych mundurach?
Oczywiście, że tak. Aby mundury były fachowo odszyte ściągnęliśmy nawet do Inowrocławia dwóch krawców ze Śląska, którzy się w tej dziedzinie specjalizowali. Pod ich okiem nasi krawcy z zakładu „Modus” na rogu Toruńskiej i Królowej Jadwigi uszyli nam te mundury.
Na jakich instrumentach Pan grał i gra w orkiestrze? Czym ponadto Pan się zajmuje jako kierownik zespołu?
Na początku grałem na trąbce i perkusji. 1 maja 1968 roku grałem w marszu na bębnie. I do dziś podczas występów, uroczystości i konkursów gram na instrumentach perkusyjnych. Od 1972 roku wciąż uzupełniamy nasz repertuar i bierzemy udział w konkursach i przeglądach orkiestr dętych. Chyba nie ma takiego miasta w Polsce, gdzie byśmy już nie występowali. Zawsze też zdobywamy puchary i główne nagrody. W każdym z konkursów, czy to regionalnych, czy ogólnoplskich, w których uczestniczyliśmy znajdowaliśmy się w czołówce. Graliśmy też w Niemczech. Jako kierownik zajmuję się organizacją wyjazdów. Co roku mamy ponad 50 występów, więc trzeba wszystko wcześniej ustalać, uzgodnić terminy. Dwa razy w tygodniu spotykamy się też na próbach.
Dawniej Inowrocław uchodził nie tylko za górnicze, ale i orkiestrowe zagłębie. Pamięta Pan, ile było orkiestr?
Kiedy powstawała nasza orkiestra to działały już dwie, które istniały od czasów przedwojennych: kolejowa i przy zakładach chemicznych. Potem powstała wojskowa, w Hucie, Inofamie. Praktycznie przy każdej firmie była orkiestra dęta. W najlepszych latach w Inowrocławiu było osiem zespołów.
Jak wygląda skład waszej orkiestry?
Obecnie orkiestra liczy 32 członków. Brakuje nam jednak klarnecistów i trębaczy, bo młodzi muzycy wyjechali do dużych miast na studia. Chętnie więc przyjmiemy muzyków spoza kopalni.
Może Pan zdradzi naszym Czytelnikom, trochę szczegółów o sobie, ile ma lat i jaka jest Pańska recepta na tak świetną formę?
Jestem wdowcem, mam jednego syna, wnuczkę i wnuka. Mam 83 lata, a z kopalnią jestem związany od 64 lat. Jestem na etacie kierownika zespołu, więc jak idę do szpitala na badania okresowe, to pielęgniarki pytają, czy się nie pomyliłem, bo w moim wieku ludzie są na emeryturze. Sposób na dobrą formę jest prosty. Trzeba być aktywnym. Nie było jeszcze takiego dnia, żeby mi się nie chciało wstać z łóżka. Orkiestra to moje życie i czuję się tak, jakby to był naprawdę mój własny zespół.
