W niektórych supermarketach większość pracowników to osoby zatrudniane na część etatu. W razie utraty pracy nie dostaną nawet zasiłku dla bezrobotnych.
Z danych NSZZ „Solidarność” wynika, że w sieciach handlowych nawet czterdzieści procent pracowników pracuje na niepełny etat. Skutek? Kłopoty z emeryturą, brak zasiłku w przypadku utraty zatrudnienia i pole do nadużyć, bo choć formalnie pracują krótko, bywa, że i tak zostają w pracy jak pełnoetatowcy.
- Sytuacja pracowników handlu jest fatalna - nie ma wątpliwości Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”, pracownik bydgoskiego Reala. - Rotacja w dużych sklepach sięga nawet 50-60 procent pracowników w skali roku. Jeśli osoby te były zatrudniane na część etatu i nie otrzymywały wynagrodzenia większego od minimalnej płacy, po zwolnieniu nie dostaną zasiłku. W jednej chwili zostają bez pracy i środków do życia.
W Realu sytuacja jest lepsza. Było to spowodowane tym, że Real przejął od Geanta, który wycofywał się z Bydgoszczy, również umowy pracowników. - Te były podpisywanie w dobrym momencie dla załogi, kiedy szukano pracowników
i nawet płacono premię, jeśli ktoś polecił kogoś do pracy. Dlatego u nas większość ludzi ma całe etaty, na połówki pracują tylko ci, którzy z różnych powodów wyrazili taką chęć. W innych naszych sklepach, a także w Tesco, Auchan, Carreffour czy u lidera rynku - Biedronce, sytuacja jest zgoła inna - twierdzi związkowiec.
- Związki zawodowe każdorazowo podkreślają problem zatrudnienia w niepełnym wymiarze. Jednak firma Tesco nie ma sobie nic do zarzucenia, standardem u nas są umowy na pełny etat. Dodatkowo osoby, które podpisują umowę po okresie próbnym, dostają umowę na czas nieokreślony. Musimy jednak pamiętać, że handel ma swoją specyfikę, więc osoby, które pracują w niepełnym czasie pracy też są potrzebne. Dla znaczącej większości zatrudnianych w takiej formie, rozwiązanie to jest zresztą bardzo pożądane. Dzięki temu na przykład studenci, którzy wolą pracować w weekendy, bo w tygodniu się uczą, mogą w ogóle podjąć zatrudnienie - zauważa Michał Sikora, rzecznik Tesco w Polsce. <!** reklama>
Niezależnie od stanowiska, wszyscy zgadzają się, że czasy, w których to pracownik dyktował (w granicach rozsądku) warunki zatrudnienia, dawno minęły. - Mamy rynek pracodawcy, co pozwala nam na wyłowienie z rynku pracy najlepszych pracowników. Niedawno my szukaliśmy pracowników, teraz, gdy otwieraliśmy nasza placówkę w Przemyślu, na sto kilkadziesiąt wolnych miejsc aplikowało ponad 1000 osób. Zwykle na jedno stanowisko mamy 3-4 chętnych - mówi Michał Sikora.
Dość powiedzieć, że w „złotych” czasach Geanta w Bydgoszczy, a więc krótko po jego otwarciu, pracowało w nim 800 pracowników. - Dziś pracuje tu 200 osób, a pracy nie ubyło, wprost przeciwnie, asortyment jest coraz szerszy - zauważa Jan Dopierała.
<!** Image 2 align=none alt="Image 168440" sub="Związkowcy protestują przeciw pracyw w dni wolne - niedziele i święta. Nie podoba im się też, że hipermarkety zatrudniają ludzi w niepełnym wymiarze pracy. - To oszczędności na pracownikach - twierdzą
Fot. Archiwum">
- Państwowa Inspekcja Pracy nie ma powodu karać pracodawcy, który zawiera umowę na niepełny etat - mówi Katarzyna Pietraszak, rzeczniczka okręgowego inspektora pracy w Bydgoszczy.
- Inaczej sprawa wygląda, jeśli okazuje się, że pracodawca na przykład nie wypłaca wynagrodzenia za czas pracy i godziny ponad wymiar. Z naszych kontroli nie wynika jednak, aby pracownicy skarżyli się nagminnie na taką formę zatrudnienia. W 2010 roku przeprowadziliśmy 5 kontroli w supermarketach należących do 5 sieci handlowych (między innymi w Bydgoszczy, Toruniu i we Włocławku), w których zatrudnionych było łącznie 604 pracowników. Tylko we dwóch stwierdzono znaczące nieprawidłowości z zakresu prawnej ochrony pracy, dotyczące głównie czasu pracy i wynagrodzeń. W pozostałych trzech placówkach nieprawidłowości dotyczyły wyłącznie akt osobowych pracowników.
Nieprawidłowości związane z naruszaniem przepisów o czasie pracy są jednak często wynikiem świadomego działania pracodawców, którzy ukrywają faktyczny czas pracy w celu obniżania kosztów pracy. Pozostaje także kwestia odpowiedzialności z tytułu wykroczenia za naruszanie przepisów o czasie pracy. Trudno jest wymusić egzekwowanie przepisów przez pracodawców w sytuacji przerzucania odpowiedzialności na kierowników poszczególnych sklepów, którzy często nie mając wpływu na stan zatrudnienia, przy niewystarczającej obsadzie pracowników, zmuszeni są do zapewnienia funkcjonowania placówki handlowej. Rzadko przyczyną nieprawidłowości z zakresu czasu pracy jest nieznajomość przepisów o czasie pracy.
Coraz częstszym problemem, z jakim spotykają się kontrolerzy, jest praca u kilku pracodawców bez zachowania koniecznych przerw na odpoczynek. Dotyczy to choćby kierowców, ale także pielęgniarek czy maszynistów. Sytuacja wygląda tak, że pracownik wykonuje pracę u jednego pracodawcy na przykład na pełnym etacie, po czym - już u innego pracodawcy - wykonuje podobną pracę na podstawie umowy o dzieło czy umowy zlecenia. Formalnie u żadnego nie przekracza dopuszczalnych godzin pracy, ale po zsumowaniu wygląda to inaczej. Nie wiem, czy ktoś chciałby podróżować z maszynistą, który pracuje trzydziestą szóstą godzinę i miał tylko 15 minut przerwy.
