Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gdyni się nie udało

Tadeusz Nadolski
O sobotnim meczu w Gdyni koszykarki Artego muszą jak najszybciej zapomnieć. Przeciwko Lotosowi zagrały słabo.

O sobotnim meczu w Gdyni koszykarki Artego muszą jak najszybciej zapomnieć. Przeciwko Lotosowi zagrały słabo.

Skończyło sie, jak wiadomo, 98:61 dla gospodyń. Patrząc realnie na potencjał obu drużyn, trudno było liczyć na korzystny wynik nad morzem. Ale przecież nikt też nie dawał szans podopiecznym Adama Ziemińskiego tydzień wcześniej w konfrontacji z CCC Polkowice. A wtedy jednak się udało...

W 15 minucie pojedynku, mimo że przewaga ekipy prowadzonej przez Javiera Fort Puente nie była jeszcze zbyt duża i oscylowała w granicach 8-10 punktów, zdenerwowany bydgoski szkoleniowiec wziął czas.

- Macie grać bardziej agresywnie, zbierają nam piłki, dobijają jak chcą, przyjechałyście na mecz czy na wycieczkę? - mówił do swoich zawodniczek.

Problemy w ataku

Rzeczywiście. W pierwszej połowie przewaga gospodyń na obu tablicach była druzgocąca (19-9, w tym 7 na atakowanej „desce”). W całym meczu wyglądało to już dużo lepiej (38-32), ale ten element nie do końca miał wpływ na ostatecznywynik.

<!** reklama>

Bydgoszczanki miały problemy ze sforsowaniem obrony Lotosu. We wspomnianym już meczu z CCC Polkowice dobrze zagrał cały zespól, solidnie też prezentowały się nasze zawodniczki podkoszowe - Djenebou Sissoko, Martyna Koc i rezerwowa Lauren Jimenez. Pewnie dlatego w Gdyni założenie było takie, że piłki z obwodu mają trafiać często właśnie do nich. Gdynianki jednak odrobiły zadanie domowe. Aneika Henry i Geraldine Robert stanowiły zaporę nie do przebycia. W efekcie Sissoko trafiła tylko 2 z 6 rzutów za 2 pkt, a Jimenez zaledwie 4 z 11. Najgorsze jednak, że wiele podań było niecelnych, nie w tempo (w sumie aż 24 straty). To skutkowało przechwytami i natychmiastowymi kontratakami. Trudno więc się dziwić, że prowadzenie Lotosu rosło w oczach.

Bez odpuszczania

Na dodatek gdynianki na poważnie grały przez całe 40 minut, choć w połowie czwartej kwarty (podobnie zreszta jak w Artego) pojawiły się na parkiecie już głębokie rezerwy.

- Wiadomo, że Artego w drugiej części sezonu gra dużo lepiej i dlatego uczulałem moje zawodniczki, by cały czas były skoncentrowane. I to się udało. Najlepszy dowód - w drugiej połowie meczu pozwoliliśmy sobie rzucić tylko 21 punktów - powiedział Javier Fort Puente.

Porażka Artego w Gdyni była pierwszą w tym roku bydgoskiej drużyny (wcześniej odniosła trzy kolejne zwycięstwa). Nasz zespół z bilansem 9-9 zajmuje obecnie siódme miejsce w tabeli, walka o ósemkę play off będzie zapewne trwała do ostatniej kolejki. A szansa na poprawienie dorobku nadarza się już w najbliższą sobotę, kiedy to na Glinki (godz. 16.30) przyjedzie najsłabszy zespół PLKK (0-18) - INEA AZS Poznań.


Okiem kapitana drużyny

Agnieszka Szott grająca na pozycji skrzydłowej koszykarka Artego

Moje problemy z kolanem powoli się kończą. Momentami jeszcze mnie pobolewa, ale myślę, że za kilka dni będę już w formie. W meczu z Lotosem zagrałam przez dwanaście minut. Nie ukrywam, że na początku czułam się trochę niepewnie. W drugiej połowie było już trochę lepiej, ale cały czas nie chciałam brać odpowiedzialności na siebie. Był taki moment, że miałam idealną pozycję na oddanie rzutu za trzy punkty, ale się zawahałam i oddałam piłkę koleżance. Pojedynek z Lotosem wyjątkowo nam nie wyszedł. Nie jesteśmy aż tak słabą drużyną, by przegrywać z tym rywalem blisko czterdziestoma punktami. Miałyśmy problemy z odczytaniem obrony Lotosu i szybko zeszło z nas powietrze. (nad)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!