W Bydgoszczy każdego roku zarobkami i majątkiem „chwali się” obowiązkowo ok. 400 ludzi na stanowiskach, zatrudnionych przez gminę.
Są wśród nich dyrektorzy szkół prowadzonych przez samorząd, szefowie ratuszowych wydziałów, kierownicy ważnych referatów w urzędzie miasta, ludzie zarządzający wszystkimi miejskimi spółkami i tak zwanymi jednostkami organizacyjnymi gminy, od Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, przez Miejskie Wodociągi i Kanalizację aż po Miejskie Centrum Kultury.
Długi i samochody
W oświadczeniach muszą napisać m.in. ile zarobili na samorządowej posadzie oraz w każdym innym miejscu w ciągu ostatniego roku. Mają obowiązek podać również informacje o zaciągniętych pożyczkach oraz ujawnić wartość całego swojego aktualnego majątku - samochody, domy, grunty, mieszkania - także tego, który dzielą ze współmałżonkiem. Dla większości termin składania oświadczeń mija z końcem kwietnia.
- Znakomita większość składa oświadczenia właśnie w ostatnich dniach kwietnia. Część popełnianych błędów wynika prawdopodobnie z pośpiechu - mówi Sławomir Bodak, pełnomocnik prezydenta miasta do walki z korupcją. Człowiek, który jako jedyny w mieście ma prawo wglądu do pełnej wersji oświadczeń majątkowych. To on, po zakryciu danych wrażliwych umieszcza informacje o zasobności pracowników samorządowych na stronie BIP. Zanim to się stanie, jednoosobowo wykonuje niewyobrażalną masę czynności.
Najpierw, zamknięte w kopertach oświadczenia trafiają do sekretariatu prezydenta i czasem budzą śmiech.
- Ktoś raz połknął literkę i na kopercie widniało „Do Prezydenta Rafała Bruskiego oświadczenie majtkowe” - uśmiecha się człowiek ds walki z korupcją.
Od prezydenta dokumenty trafiają do pokoiku pełnomocnika, ulokowanego na zapleczu bydgoskiego Pałacu Ślubów. Sławomir Bodak przybija kolejne pieczątki, ale przede wszystkim czyta. W sumie ma do sprawdzenia ponad 8 tysięcy stron dokumentów finansowych! W każdej kopercie są 2 egzemplarze oświadczenia, do tego dwa PIT-y.
Wszystko to trzeba przeanalizować, a potem porównać z oświadczeniami złożonymi rok wcześniej. W tym celu należy sięgnąć po opasłe segregatory ukryte w szafach. Jeden rok mieści się w dwunastu segregatorach.
Co roku blisko sto osób źle wypełnia majątkowe zeznania. Najczęściej brakuje określenia do kogo należy dana część życiowego dorobku- czy jest ona osobistą własnością składającego zeznanie, czy wspólnym dobrem obojga małżonków.
- To jest błąd szlagierowy, popełniany notorycznie. Mogę do tych ludzi pisać, pouczać, intsruować osobiście, a oni wyjdą z biura i za trzy dni i tak zrobią po swojemu - mówi Sławomir Bodak.
Prócz tego nie wykazują wielkości i wartości gruntu, na którym stoi nieruchomość; „zapominają” podać, gdzie sobie dorabiali; zamiast dochodu podają przychód albo wynik nie zgadza się z tym , co podali w zeznaniu PIT.
Przykuty do kopiarki
Do każdego, kto popełnił błąd (w tym roku było 108 takich osób) trzeba wysłać pismo, wskazujące istotę pomyłki. Wielu z nich potem dzwoni, a część przychodzi, mimo że z pisma wszystko wynika.
- Jeśli człowiek umie czytać, to powinien się zorientować o co chodzi. Ale przyjmuję każdego i tłumaczę wszystko od początku - dodaje pełnomocnik.
Na końcu każde oświadczenie trzeba zeskanować, zakrywając karteczką dane wrażliwe. -Siedzę półtora miesiąca przy kserokopiarce. Zasłaniam i kopiuję. Każdą stronę. Ręczna robota - żartuje pełnomocnik.