Pewna bydgoszczanka postanowiła uczcić swoje urodziny, wybrała się więc ze znajomymi do klubu. Nad ranem, około godziny czwartej, wracała z koleżanką do domu. Po drodze obie panie zostały zaatakowane przez dwie inne kobiety.
- Jedna z napastniczek uderzyła mnie butelką w twarz - relacjonuje wzburzona bydgoszczanka. - Złamała mi nos! Zniszczyła okulary i telefon komórkowy! Zgłosiłam to na policję, ale funkcjonariusze nie potraktowali mnie poważnie.
Zgodne z opisem
Zdaniem naszej Czytelniczki, funkcjonariusze nie przejęli się sprawą, ponieważ w tym dniu nie była w pełni trzeźwa. Kobieta, jednak, postanowiła odnaleźć napastniczki. Opisała je bardzo dokładnie na Facebooku. Nie musiała długo czekać - znajomi, znajomi znajomych, szybko zareagowali na wpis i rozpoznali kobiety, które zaatakowały naszą Czytelniczkę.
- Ponownie poszłam do komisariatu - twierdzi bydgoszczanka. - Przekazałam funkcjonariuszom wszystkie informacje o napastniczkach, a oni wysłali mnie do biegłego! Dałam im sprawczynię na tacy! Nic nie zrobili, one nadal są na wolności! Mogą mnie znowu pobić. Mieszkają niedaleko.
W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy potwierdzono nam, że do pobicia rzeczywiście doszło.
Bydgoscy policjanci bez chęci współpracy
- To nie jest tak, że nic nie robimy. Poszkodowana nie współpracuje - uważa podkom Przemysław Słomski z zespołu prasowego KWP. - Policjant skierował panią do biegłego, a ten do logopedy. Ważne jest, by ustalić, czy naruszenie czynności organizmu trwało 7 dni czy nie. Orzeczenie to warunkuje kwalifikację czynu. Policjanci po zakończeniu śledztwa skierują sprawę do prokuratury, a śledczy zdecydują o jej dalszym losie.