Nie ma wątpliwości, że biało-czerwoni, którzy zajęli piąte miejsce w klasyfikacji medalowej, spisali się powyżej oczekiwać. Przed wylotem do Kazachstanu szefowie Akademickiego Związku Sportowego ostrożnie mówili o liczbie medali pomiędzy trzy, a sześć.
-Najmniej doszacowane były starty snowboardzistów, bo zakładali dwa medale, a zdobyli ich aż siedem. To istotna różnica, która wynikała pewnie z nieznajomości list startujących - mówi Bartłomiej Korpak, sekretarz generalny AZS. - To cieszy, bo okazało się, że w niektórych konkurencjach dominowaliśmy. A to, że uniwersjada zaczęła się od złota Aleksandry Król, a zakończyła brązem Kasi Rusin potwierdza, że snowboardziści byli bohaterami naszej ekipy.
Rzeczywiście, na stokach snowboardowych Polacy spisywali się znakomicie, a więcej krążków - o jeden - zdobyli tylko Rosjanie. Złote medale wywalczyli Aleksandra Król (slalom gigant równoległy), Weronika Biela (slalom równoległy) i Katarzyna Rusin (slopestyle), srebrny Oskar Kwiatkowski (slalom równoległy), a brązowe Karolina Sztokfisz (slalom gigant równoległy i slalom równoległy) i Katarzyna Rusin (big air).
Ale mimo wszystko chyba największymi gwiazdami polskiej ekipy byli kombinatorzy norwescy, którzy tworzyli doskonałą ekipę i wywalczyli cztery medale - w konkurencjach indywidualnych Adam Cieślar zdobył złoto i srebro, a Paweł Słowiok brąz. Do tego drużyna w składzie Cieślar, Słowiok i Wojciech Marusarz okazała się zdecydowanie najlepsza w rywalizacji teamów. Warto dodać, że polscy kombinatorzy wygrali klasyfikację medalową w swojej dyscyplinie.
- Kapitalną robotę robi cały sztab szkoleniowy z trenerami Mateuszem Wantulokiem i Janem Szturcem na czele. Widać, że są zawodowcami. Adam Cieślar jest liderem i przejdzie do historii uniwersjad, bo na trzech kolejnych imprezach zdobył cały worek medali - dodaje Korpak. - Życzę im, żeby potwierdzili swoje umiejętności w innych zawodach, bo jako grupa zasługują na to. Bardzo korzystnie prezentowali się w naszej ekipie. Wiedzieli po co przyjechali.
Ostatni polski medal - brązowy - dorzucili w konkursie drużynowym skoczkowie narciarscy Przemysław Kantyka, Krzysztof Miętus i Stanisław Biela.
Polacy wyjeżdżają z Kazachstanu w dobrych humorach, tym bardziej, że na arenach często spotykali się z dopingiem ze strony licznej w tym kraju Polonii. - Bardzo cenne było dla nas spotkanie z Polonusami, które odbyło się w trakcie naszego pobytu. Widać było, że udało nam się im dać trochę radości - mówi Korpak.
Środowe uroczyste zakończenie uniwersjady miało już mniej wystawny przebieg, jak ceremonia otwarcia, która w niczym nie ustępowała choćby igrzyskom olimpijskim. Kazachowie wydali blisko miliard dolarów, by impreza przebiegła sprawnie.
- Wszystkie obiekty były na najwyższym poziomie. Nieco komplikowała sprawy trudna logistyka miasta, bo Ałmatach mieszkają ponad dwa miliony ludzi i jest duży ruch na drogach, a do tego obiekty były rozrzucone w promieniu siedemdziesięciu kilometrów. Ale zasłużyli na słowa uznania, bo wszystko przebiegło sprawnie - dodaje sekretarz AZS.
Kolejna uniwersjada, tym razem letnia, odbędzie się w sierpniu na Tajwanie. Reprezentacja Polski będzie w niej reprezentowana prawdopodobnie przez około dwustu sportowców.