12 godzin trwała dramatyczna sytuacja w Łucku na zachodzie Ukrainy. Kilkanaście minut po godzinie 9 rano porywacz uprowadził autobus z około 20 osobami w środku.
Mężczyzna zabarykadował się i groził, że pojazd z ludźmi wysadzi w powietrze, Na miejsce natychmiast ściągnięto specjalne oddziały policji. Słychać było strzały.
Wieczorem porywacz oddał się w ręce policji - poinformowała agencja Interfax Ukraina. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zdradził szczegóły negocjacji z mężczyzną. Jak mówił, jego rozmowa z porywaczem trwała około 10 minut.
- Umówiliśmy się, że to on wykona pierwszy krok i wypuści kilka osób. Poprosiłem go, żeby była to osoba ranna, kobieta w ciąży oraz dziecko. Porywacz stwierdził, że nie ma rannych, a wcześniejsze informacje o tym były blefem. Ustaliliśmy więc, że wypuści trzy osoby, a wtedy ja opublikuję film, na którym mu zależało – relacjonował Zełenski. - Umówiliśmy się także, że 30 minut po opublikowaniu filmu porywacz wypuści resztę zakładników. I tak też się stało – dodał prezydent Ukrainy.
Źródło: UA 1+1/x-news
W czasie pierwszych negocjacji z policjantami Maksim Krywosz, bo tak nazywa się szaleniec, zażądał, aby najwyższe władze Ukrainy opublikowały na swoich stronach w mediach społecznościowych wideo oświadczenie, że są "terrorystami w prawie".
Zdaniem policji Krywosz leczył się wcześniej psychiatrycznie. Ma on być uzbrojony nie tylko w broń automatyczną,a le także posiadać ładunki wybuchowe.
W razie niespełnienia jego apelu groził wysadzeniem pojazdu z ludźmi w powietrze. Negocjacje z porywaczem trwały cały dzień.
Miejscowa policja nakazała mieszkańcom pozostać w domu, nie zbliżać się do miejsca, w którym stoi otoczony przez siły specjalne autobus.
STORYFUL/x-news
Policja przyznała, że informację o zajściu dostała telefonicznie od samego .... porywacza. Mężczyzna przedstawił się jako Maksim Plohoj i jest autorem książki "Filozofia przestępcy",
Po południu z autobusu uwolniono troje zakładników - kobietę, chłopca i staruszkę. Wieczorem władze poinformowały o uwolnieniu wszystkich zakładników i pojmaniu zamachowca. Nikt nie odniósł ran, choć Interfax podaje, że w czasie operacji służb specjalnych słychać było wiele wystrzałów.
