Od minionego czwartku egzaminatorzy na prawo jazdy mają większą swobodę w ocenie błędów popełnianych przez kandydatów na kierowców. To dzięki rozporządzeniu ministra infrastruktury i budownictwa.
Egzaminator może przerwać jazdę (zlikwidowano bezwzględny obowiązek), ale nie musi tego zrobić - wyjaśnia resort infrastruktury i dodaje: „ocena konieczności przerwania egzaminu państwowego należy do egzaminatora i jest zależna od sytuacji drogowej oraz ogólnej oceny przygotowania kandydata na kierowcę. Niewłaściwe wykonanie zadania egzaminator może potraktować jako jeden z dwóch dopuszczalnych błędów i kontynuować egzamin. To pozwoli egzaminatorom na bardziej elastyczną ocenę kandydatów na kierowców, z większym uwzględnieniem ich umiejętności oraz niewłaściwego oznakowania dróg czy występujących na drodze sytuacji nietypowych”.
Tak wyglądają ministerialne założenia. Dodajmy, że resort wymienia 17 przypadków rażącego naruszenia przepisów, w których jazda może być kontynuowana. Ale sytuacja w praktyce tak różowo nie wygląda.
Wciąż może jechać
- Fakt nieprzerwania egzaminu przez egzaminatora w sytuacji rażącego naruszenia przepisów absolutnie nie oznacza, iż kandydat może otrzymać wynik pozytywny - uważa Filip Grega z Biura Rzecznika Praw Kursanta, prezes Fundacji SOS Odpowiedzialne Szkoły Jazdy. - Rzeczywiście jest tak, że kursant ignorujący znak „stop”, wjeżdżający na skrzyżowanie przy czerwonym świetle, może nie spowodować zagrożenia w ruchu drogowym i egzamin może być kontynuowany, ale wynik i tak będzie negatywny. Podobnie rzecz się ma, gdy kursant popełni dwa takie same błędy - wtedy też jazda jest kontynuowana, ale z góry wiadomo, że wynik będzie negatywny.
Filip Grega wyjaśnia, że w takich okolicznościach egzaminator musi uznać wynik egzaminu za negatywny, bowiem obliguje go do tego paragraf 28 rozporządzenia w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami.
Pozytywne w znowelizowanym rozporządzeniu jest to, że kursant może kontynuować egzamin (chyba że sam chce go zakończyć), zatem zyskuje doświadczenie, które przyda się w następnym egzaminie. Poza tym płaci niemałe pieniądze, więc ma prawo.
Podobnie uważają niektórzy egzaminatorzy, także z naszego regionu, opisujący sprawę na portalach społecznościowych. Egzaminatorzy nie chcą się wypowiadać imiennie, ale sprawę opisują tak: „Nawet jeśli ustawodawca chciał tak zrobić, jak teraz tłumaczy, to z rozporządzenia to nie wynika. Przerwania egzaminu nie wolno utożsamiać z jego wynikiem. Egzaminator może przerwać, ale nie musi, a to oznacza, że może pozwolić na tzw. jazdę edukacyjną. Ta funkcjonowała także do tej pory. Teraz rozporządzenie poszerzyło ten katalog o tyle, że jazda edukacyjna może być zawsze - nawet jak popełni się kardynalny błąd, taki jak wyprzedzanie na przejściu dla pieszych, przejechanie znaku „stop”, spowodowanie kolizji. Kursant może jechać dalej, ale już z wynikiem negatywnym”.
W oparach absurdu
Egzaminatorzy zwracają uwagę na niewłaściwe tłumaczenie ministerstwa, które uważa, że egzaminator może potraktować poważny błąd kursanta jako jeden z dwóch dopuszczalnych. „Przecież to absurd!” - czytamy. I dowiadujemy się, że dwa takie same błędy oznaczają porażkę na egzaminie, aczkolwiek „jazda edukacyjna” nadal jest możliwa.
Wideo: INFO Z POLSKI odc.9 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju
źródło: vivi24/x-news