Kontrolerzy krok w krok za listonoszami - do naszych domów trafiają listy z prośbami o ocenienie pracy doręczycieli
Poczta „w trosce o podniesienie jakości pracy placówek pocztowych” prowadzi badania wśród swoich klientów. Jeśli jakość świadczonych usług się nie spodoba, osoby winne trafią na dywanik szefostwa.
- Dostałam niedawno polecony z Poznania i o tym zapomniałam. Za listem jednak przyszło pismo z poczty, wraz z kopertą zwrotną, z prośbą o ocenę, czy zostałam dobrze poinformowana o nadejściu listu, gdzie zostawiono awizo i tak dalej. List trochę się spóźnił, ale nie robię z tego tragedii, bo nie spieszyło mi się specjalnie. Boję się jednak, że jak napiszę prawdę, to ucierpi mój listonosz, którego bardzo lubię – niepokoi się pani Małgorzata.
<!** reklama>- Mamy swój dział kontroli jakości. Każdy z listonoszy w ciągu miesiąca jest kilkukrotnie przez niego sprawdzany – zapewnia Jacek Przyborski, regionalny rzecznik Poczty Polskiej. - Chodzi o bezpieczeństwo obrotu pocztowego. Te ankiety to nie jakaś zmasowana akcja badań nastrojów naszych klientów, tylko zwykła procedura określona przez regulamin firmy (co oznacza po prostu, że kontrolerzy sprawdzają, czy nie giną gdzieś po drodze listy i przesyłki - przyp. red.).
Rzecznik zapewnia też, że szczerość w ankietach nie zaszkodzi listonoszom. - Trudno winić doręczyciela za opóźnienia, no chyba, że trzymał list w torbie tydzień – uważa Jacek Przyborski.
Z pierwszych obserwacji wynika, że mimo znacznych opóźnień w doręczaniu listów i paczek przez Pocztę Polską, np. w czasie świąt Bożego Narodzenia, nadal ufamy pocztowcom. Zwykle niewiele osób odpowiada na ankiety z opiniami o firmie, większość „programowo” wyrzuca je do śmieci. - Mamy miejscowości, z których wraca nawet połowa wysłanych ankiet, to bardzo dobry wynik – uważa jednak rzecznik.