Od początku Tyson Fury (32-0-1, 23 KO) kontrolował pojedynek, choć w pierwszej rundzie Dillian Whyte (28-3, 19 KO) w pierwszej rundzie boksował w odwrotnej pozycji, co mogło zaskoczyć mistrza świata. Trzy pierwsze rundy toczyły się jednak pod jego dyktando. Trzymał rywala na dystans, skutecznie punktując, z kolei przeciwnik był bezradny.
W czwartej rundzie Whyte próbował wyprowadzić z równowagi Fury'ego. W klinczu niemal go dusił, co doprowadziło do dyskusji z sędzią. Po krótkiej przerwie chwilę trwało, nim "Król Cyganów" odzyskał swój rytm. W końcówce tego starcia rozbił łuk brwiowy 34-letniego Brytyjczyka.
W kolejnych dwóch rundach walka była brudna. Więcej było w niej zapasów niż boksu. W szóstym starciu Fury znokautował rywala. Mistrz świata federacji WBC wyprowadził prawy podbródkowy, który idealnie trafił w szczękę Whyte'a. Pretendent padł na ring jak ścięty. Próbował wstać, ale ledwo trzymał się na nogach. Sędzia słusznie nie pozwolił mu kontynuować pojedynku.
Wcześniej na Wembley walczyło dwóch Polaków. Daniel Bociański (10-2, 2 KO) zgodnie z przewidywaniami przegrał z przyrodnim bratem Tysona, Tommy'm Fury'm (8-0, 4 KO), ale dopiero na punkty. Natomiast Michał Ciach (2-12, 1 KO) przegrał przez techniczny nokaut z Karolem Itaumą (7-0, 5 KO).
