Siedzą przy ognisku, pichcą jedzenie, popijają tanie wina - tak żyją Leszek, Zbyszek i Marek, których adresem jest stacja PKP Bydgoszcz Leśna.
<!** Image 2 align=right alt="Image 25359" >Przy wejściu na perony stoi drewniana budka, w której kiedyś można było kupić hot doga. Teraz budka jest nieczynna, a na jej tyłach lokum urządził sobie Leszek. On pełni tu rolę gospodarza, natomiast Zbyszek i Marek to jego stali „rezydenci”. Skarżą się na nich w telefonach i mailach do redakcji mieszkańcy osiedla.
Tak już jest
Obok budki oparty o płot stoi żeliwny piecyk, w którym buzuje ogień, a w powietrzu unosi się woń parzonej kiełbasy. Opałem są gałęzie z otaczającego koczowisko parku. Jedna z nich leży nieopodal. - Wiatr ją ułamał - Leszek pokazuje ślad na drzewie. Uwagę zwraca też okrągłe wypalenisko, pamiątka po sobotniej nocy.
<!** reklama left>- Rozpaliliśmy sobie ognisko. Po jakimś czasie przyjechała straż miejska i zabrała nas na izbę wytrzeźwień - opowiada Leszek. - A po czym te ślady? - pytamy o rozkwaszone nosy Leszka i Zbyszka i o podbite oko tego ostatniego. - Czarnuchy nas pobili - spokojnie odpowiada Zbyszek. - To znaczy straż miejska - dodaje.
Wersja straży miejskiej jest nieco inna. - W sobotę nasz patrol, który ma ten rejon, zauważył, że w lasku przy stacji PKP pali się ognisko, a przy nim siedzi pięć osób: czterech mężczyzn i kobieta. Ponieważ stwarzali tym zagrożenie dla otoczenia i dla samych siebie, dla własnego bezpieczeństwa zostali odwiezieni do izby wytrzeźwień - mówi rzecznik bydgoskich municypalnych Arkadiusz Bereszyński.
Odnośnie rzekomego pobicia rzecznik stwierdził, że nie wpłynęła w tej sprawie żadna oficjalna skarga. - Tak już jest, że dość często bezdomni odnoszą różne obrażenia, których powstanie zrzucają na straż miejską - dodaje Arkadiusz Bereszyński.
Koniec idylli
Jest jeszcze jeden, ciekawy wątek tej sprawy. Trzej mężczyźni, których spotkaliśmy, zajmowali się kiedyś sportem. Leszek Lewandowski ma tytuł magistra, trenera II klasy gimnastyki i akrobatyki sportowej. Zbigniew Wojdylak grał niegdyś w I-ligowym WKS Zawisza. Marek, który nie chciał podać swojego nazwiska, uprawiał piłkę ręczną. Dzisiaj żyją z tego, co uzbierają i sprzedadzą. Nikogo o to nie obwiniają. Cieszą się, kiedy mieszkańcy okolicy przyniosą im coś do jedzenia. - Jest taka sytuacja, bo taką sobie stworzyliśmy - sentencjonalnie podsumowuje Marek.
Ale idylla wkrótce się skończy. Wczoraj straż miejska skierowała do Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta wniosek o zaprowadzenie porządku przy stacji Bydgoszcz Leśna. Budka zostanie rozebrana. Leszek, Zbyszek i Marek zmienią adres.