Psycho Fans. Policjant chce 25 tys. zł zadośćuczynienia od chuliganów
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczęły się przesłuchania świadków w procesie Psycho Fans. Podczas rozprawy, która odbyła się 18 lutego, powrócił temat ataku chuliganów na grupę kibiców GKS-u Katowic, którzy trenowali sztuki walki na sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 14 w Mysłowicach. Do zdarzenia doszło w kwietniu 2010 roku.
Nie przeocz
Łukasz B. (ps. Baluś), tzw. mały świadek koronny, który zdecydował się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, aby uniknąć surowej kary, zeznał wcześniej, że w ataku wzięła udział grupa około 50-60 Psycho Fans, uzbrojonych w metalowe rurki i pałki wykonane z trzonków od łopat oraz kilofów.
- Wpadliśmy z tymi kijami i zaczęliśmy bić wszystkich jak popadnie. Każdy, kto był na sali, był uważany za kibica GieKSy, choć wiem, że były tam też jakieś dzieciaki i trenerzy. Pamiętam taką scenę, że ktoś chwycił w ręce ławkę i bronił się tą ławką. Słyszałem krzyki bitych osób, niektóre z nich zasłaniały się materacami - opowiadał Łukasz B.
Psycho Fans zaatakowali uczestników treningu pałkami
Bartosz Z. został wyznaczony na świadka w tej sprawie. W 2010 roku był nauczycielem wychowania fizycznego, a także trenerem i założycielem stowarzyszenia, organizującego zajęcia z kickboxingu na wspomnianej sali gimnastycznej.
Zobacz koniecznie
- Prowadziłem zajęcia z dziećmi i dorosłymi - mówił Z. - Kiedy kończyliśmy już trening z grupą starszą, na salę wbiegła grupa kibiców Ruch Chorzów. Krzyczeli: "Ruch Chorzów!", byli ubrani w barwy niebieskie, zamaskowani, uzbrojeni w drewniane pałki, którymi nas pobili - zeznawał.
Kilka osób okładało go kijami po nogach oraz rękach, którymi się zasłonił. Mimo to nie uniknął urazu głowy. Na L4 spędził dwa tygodnie. Przez miesiąc dochodził do siebie.
- Kilkanaście osób znalazło się w szpitalu po tym zdarzeniu. Mieli urazy, byli połamani - dodawał.
Bartosz Z. stracił pracę. Został policjantem
Były już trener sztuk walki uważa, że atak Psycho Fans był początkiem problemów w jego życiu zawodowym.
- W wyniku tego zdarzenia nie została mi przedłużona umowa w szkole, w jakiej uczyłem, z racji tego, że moja dyrektorka straciła do mnie zaufanie. Później nawet nie mogłem wynająć sali na zajęcia! - zeznawał Bartosz Z.
Choć w treningach brali udział nie tylko kibice GieKSy, to przykleiła się do niech łatka powiązań z chuliganami. Stracił pracę, nie mógł wynająć sali, a rodzice przestali wysyłać dzieci na jego zajęcia. Postanowił rozwiązać stowarzyszenie, które przestało funkcjonować. Po roku wstąpił do pracy w policji.
Teraz domaga się od oskarżonych w procesie Psycho Fans zadośćuczynienia w wysokości 25 tys. złotych.
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
