Trefl ma jakiś argument w środowej rywalizacji z Zenitem Kazań (godz. 18, transmisja w Canal+ Sport) oprócz tego, że zwycięska seria rosyjskiego zespołu (obecnie 29 wygranych z rzędu w Lidze Mistrzów) nie będzie wiecznie trwać?
Niestety, nie. Szanse są małe, na dodatek dochodzi duże zmęczenie, bo to będzie piąty mecz Trefla w ciągu 11 dni. Siła Zenitu jest nieprawdopodobna. Na dodatek w Gdańsku zespół był już w poniedziałek i z trybun oglądał mecz z PGE Skrą Bełchatów. Z kolei Trefl 48 godzin przed ważnym starciem musiał się napocić, a na końcu i tak przegrał 2:3.
W grze Zenita nie widzi pan słabszych elementów?
Odpowiem inaczej. Tydzień temu w piłkarskiej Lidze Mistrzów mało kto wyobrażał sobie, że Real Madryt odpadnie z Ajaksem Amsterdam, a PSG z Manchesterem United. A jednak! Może i tutaj ktoś zagra mecz życia? Maciej Muzaj jest dobrym kandydatem. Choć nawet gdyby to zrobił, i tak wątpię, że Trefl wygra. Szanse oceniam 90 proc. do 10 dla zespołu z Kazania.
Zenit to faworyt do piątego z rzędu, a siódmego w ogóle wygrania Ligi Mistrzów?
Ma wszystko, by wygrać. Zwłaszcza trzech genialnych siatkarzy - Earvina N’Gapetha, Matthew Andersona i Maksima Michajłowa. W zwycięstwie może mu zagrozić Civitanova i Perugia.