MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Traktorem na "žKrzyżaków"

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Premiery polskich filmów historycznych były przed laty wielkimi wydarzeniami. Do kas ustawiały się długie kolejki, a do dużych miast zjeżdżali, czym się dało, nawet ciągnikami, mieszkańcy okolicznych wsi.

Premiery polskich filmów historycznych były przed laty wielkimi wydarzeniami. Do kas ustawiały się długie kolejki, a do dużych miast zjeżdżali, czym się dało, nawet ciągnikami, mieszkańcy okolicznych wsi.

<!** Image 2 align=none alt="Image 179527" sub="Aktorzy grający w „Krzyżakach” od dnia premiery byli na ustach całej Polski. Na zdjęciu w scenie z filmu: Lucyna Winnicka jako księżna mazowiecka Anna, Grażyna Staniszewska jako Danusia i Mieczysław Kalenik w roli Zbyszka z Bogdańca. /fot. archiwum">Kino niemal od swego początku było najbardziej masową i ulubioną rozrywką. W pierwszych latach PRL-u władze doceniały moc propagandy szerzonej na dużym ekranie, masowo rozwijając sieć kin. Ludzie chodzili tłumnie, choć repertuar był skromny - najczęściej produkcji ZSRR. Długie kolejki przed kasami zapowiadały wówczas każdy polski film, „Zakazane piosenki” czy „Przygodę na Mariensztacie”.

<!** reklama>Dziś to niewiarygodne, ale np. w Bydgoszczy wydarzenia, które doprowadziły do zburzenia zagłuszarki Radia Wolna Europa na Wzgórzu Wolności, sprowokowane zostały interwencją MO w związku z awanturą w długiej kolejce po bilety do kina „Bałtyk” na film... północnokoreański.

W latach 50. ubiegłego stulecia do Polski docierało niewiele filmów z Zachodu, nawet po 1956 r. Przebojami były „Krzysztof Kolumb”, „Cena strachu”, „W 80 dni dookoła świata”, „W samo południe”. O wielu jednak można było tylko słyszeć jak choćby „Przeminęło z wiatrem”, „Quo vadis”. Wchodziły one do kin nieraz po wielu latach od premiery.

<!** Image 3 align=none alt="Image 179528" sub="Aleksander Ford (pierwszy z prawej) - reżyser adaptacji „Krzyżaków”. Film sprzedano do wielu krajów, a w ZSRR i w... Paryżu po wejściówki ustawiały się, jak w Polsce, długie kolejki zainteresowanych widzów. /fot. GDKiF">„Aktualne treści polityczne”

W tym czasie Hollywood ogarnęła gorączka superprodukcji historycznych, które cieszyły się niebywałym powodzeniem. Filmowano Stary i Nowy Testament, starożytny Egipt, wyprawy Aleksandra, Rzym Nerona. Władze PRL-u zgodziły się sfinansować jeden taki obraz i u nas. Wybór padł na adaptację powieści „Krzyżacy” Henryka Sienkiewicza. Reżyserem był Aleksander Ford. Nie żałowano złotówek na pełny kolor i ówczesną nowość - panoramę. Dlaczego?

<!** Image 4 align=none alt="Image 179528" sub="Do kin wyświetlających „Krzyżaków” w całej Polsce ustawiały się długie kolejki widzów /fot. archiwum">„Krzyżacy”, jak wyjaśniano w 1958 r.: „zawierają aktualne treści polityczne. Ideą jest walka połączonych sił słowiańskich przeciw wspólnemu wrogowi”. Odniesienie do II wojny światowej było oczywiste, podobnie jak do podziału świata wzdłuż „żelaznej kurtyny”, zachęcało też do przyjaźni z ZSRR. To było, w przekonaniu ówczesnych władz, warte każdych pieniędzy. Ponadto zbliżała się 550. rocznica bitwy pod Grunwaldem...

Od momentu pojawienia się pierwszych informacji o rozpoczęciu zdjęć do filmu towarzyszyło im powszechne zainteresowanie, częste były relacje z planu. Potem nastąpiło wielkie oczekiwanie. Prapremiera miała miejsce w święto 22.07.1960 r., jednak tłoczenie kopii, w owym czasie żmudne i pracochłonne, by film mógł wejść na ekrany kin, trwało długo.

<!** Image 5 align=none alt="Image 179528" sub="Jeden z ponad stu rysunków, które napłynęły do redakcji w związku z konkursem dotyczącym filmu „Krzyżacy” /fot. Dziennik Wieczorny">Wreszcie, 30.08.1960 r., „Dziennik Wieczorny” z triumfem mógł oznajmić: „Za kilka dni zobaczymy „Krzyżaków” na ekranach kin panoramicznych w 17 miastach wojewódzkich. Wersja normalnoekranowa jest opracowywana i wejdzie na ekrany w terminie nieco późniejszym”. Bydgoszczan wiadomość ta ucieszyła, mieszkańców reszty województwa – raczej nie. Kto był zbyt niecierpliwy, musiał się przymierzyć do wyprawy do stolicy regionu.

<!** Image 6 align=none alt="Image 179528" sub="Kopiowanie filmu, zwłaszcza panoramicznego i kolorowego, było w 1960 roku sporym wyzwaniem /fot. archiwum">Dwa dni później ten sam dziennik informował: „Już można składać zamówienia na bilety. Za tydzień oglądamy „Krzyżaków”.

Premiera miała miejsce w piątek, 9.09.1960 r. w kinie „Pomorzanin”. Od razu zaplanowano 4 seanse dziennie: o godz. 9.15, 12.45, 16.15 i 19.45. Film trwał 3 godziny i 15 minut. Na soboty i niedziele zapowiadano dodatkowe seanse nocne. Bilety kosztowały aż 18 zł (I miejsce), 15 zł - II miejsce, dla szkół - 12 zł.

Po „Pomorzaninie” „Krzyżaków” wyświetlać miało jeszcze bydgoskie kino „Orzeł”, potem jedyna kopia, jaką miało województwo, trafić miała kolejno do Torunia, Grudziądza i Inowrocławia.

Dodatkowy seans nocny

Już po czterech dniach stało się jasne, że film pobił w Bydgoszczy wszystkie rekordy frekwencji. Tłumy odchodzące od kas kina z kwitkiem sprawiły, że Okręgowy Zarząd Kinematografii postanowił uruchomić dodatkowy seans, o 23.15, kończący się o 2.30 w nocy!

Prasa informowała: „W ciągu ledwie kilku dni film obejrzało kilka tysięcy widzów. Liczba chętnych jest kilkakrotnie większa. Tłok przy kasach potęgują jeszcze przybysze z innych miast Pomorza, podejmując niejednokrotnie duży trud, by obejrzeć film”.

Miesiąc później doliczono się 100-tysięcznego widza na „Krzyżakach” w „Pomorzaninie”.

W związku z tak dużą popularnością filmu plany zmieniono. Nacisk sił spoza Bydgoszczy (także partyjnych i samorządowych) był nie do odparcia. „Pomorzanin” ostatecznie wyświetlać miał film tylko do końca października. W listopadzie „Krzyżacy” mieli pojechać do Torunia, a w grudniu do Grudziądza. W czasie Bożego Narodzenia zaproponowano seanse w Ciechocinku ze względu na kuracjuszy. Do kin „bez panoramy”, w normalnoekranowej wersji, film dotrzeć miał dopiero pod koniec I kwartału 1961 roku.

Cała Polska podzieliła się wówczas na dwie grupy obywateli: tych, którzy już „Krzyżaków” oglądali, i tych, którzy nie mogli dotychczas tego zrobić. O filmie dyskutowano na rodzinnych spotkaniach, w zakładach pracy, na podwórkach. Dzieci porzuciły wcześniej znane zabawy i zaczęły walczyć na tekturowe miecze i tarcze. Wykorzystując niebywałą popularność „Dziennik Wieczorny” zorganizował konkurs dla młodzieży. Można było nadsyłać rysunki i... wypracowania. Gazeta zachęcała: „Kto nie czytał książki ani nie oglądał filmu, może pofantazjować na podstawie obserwacji ulicznych zabaw starszych kolegów”. Najciekawsze prace publikowano i wystawiono w małym salonie sztuki przy ówczesnych al. 1 Maja 3.

W Toruniu na „Krzyżaków” do kina „Bałtyk”, gdzie film wyświetlano od 2.11.1960 r., ludzi z okolicznych wsi dowożono nawet traktorami na otwartych przyczepach. Jak komentowała prasa: „Utrudzeni podróżą wielbiciele Sienkiewicza podczas wyświetlania PKF pokrzepiali się, szeleszcząc papierami, a nawet popijając z termosów. Ale kiedy na ekranie posłowie butnego wielkiego mistrza przynosili Jagielle dwa miecze, na sali panowała już idealna cisza”.

Klęska finansowa? Niemożliwe!

Czternaście lat później niewiele mniejsze zainteresowanie wywołała premiera „Potopu” w reżyserii Jerzego Hoffmana. Tym razem jednak odpowiednich kin oraz kopii było znacznie więcej.

2.09.1974 r. toruńska prasa informowała: „Od jutra na ekrany kin „Grunwald” i „Bałtyk” wchodzi „Potop” cz. I. W „Grunwaldzie” będziemy mogli go oglądać na seansach o 10.00, 13.15, 17.00 i 20.15, a w „Bałtyku” o 9.00, 12.15, 16.00 i 19.15. Już teraz sprzedano znaczną część biletów na zamówienia zakładów pracy i szkół. W tych dwóch kinach film wyświetlany będzie przez cały wrzesień. Już dziś przyjmuje się zbiorowe zamówienia na seanse II części „Potopu”, która wyświetlana będzie w październiku”.

Tego samego dnia „Nowości” przeprowadziły sondę wśród czytelników, pytając ich, czy wybierają się na film. Większość odpowiadała, że czekają na „Potop” z ciekawością, ale i niepokojem, czy uda się kupić bilety, tak długie stały bowiem już wówczas do kas kina kolejki. Inni obawiali się rozczarowania konfrontacją wyobrażenia o bohaterach z realizacją filmu. Mówili zgodnie: „To jest film, który bezdyskusyjnie trzeba zobaczyć, choć z pewnością nie zabraknie po jego obejrzeniu kontrowersyjnych opinii”.

11.09. do Torunia przyjechał sam reżyser Jerzy Hoffman. Spotkanie z nim urządził o godz. 15.00 klub „Prząśniczka”. O 17.00 reżyser był gościem „Od Nowy” w Dworze Artusa”.

Toruński teoretyk literatury, dr Andrzej Stoff, twierdził wówczas: „Kiedy na ekrany wchodzi filmowa adaptacja powieści Sienkiewicza, kina muszą zmienić styl pracy. Sprzedaż biletów przestaje być zwykłą operacją handlową, zmienia się w starannie przygotowaną i realizowaną kampanię. Przez kilka miesięcy to stan niezwykły, kiedy popyt kilkakrotnie przewyższa podaż. Klęska finansowa każdej adaptacji jest praktycznie w tych warunkach niemożliwa, najwyżej artystyczna”.

Sposób adaptacji „Potopu” wzbudził tak wiele kontrowersyjnych opinii w gronie naukowców, że podczas Zjazdu Historyków Polskich, który odbywał się w tym czasie w Toruniu, poświęcono cały wieczór na dyskusję o filmie.

14.09. „Nowości” informowały: „Prawie wszystkie bilety wyprzedane zostały do końca września. W związku z tym wyświetlanie części I przedłuża się do 19.10., a dopiero od 20.10. pokazywana będzie cz. II”.

Tak też się stało. W „Bałtyku” i „Grunwaldzie” druga część „Potopu” wyświetlana była aż do środy 18.12., kiedy to film Jerzego Hoffmana zastąpiły francuska komedia „Tajemniczy blondyn w czarnym bucie” i kanadyjski „Dramat namiętności”.


Ciekawostki

Między „Krzyżakami” a „Potopem” był jeszcze „Pan Wołodyjowski”

Oficjalny pokaz premierowy „Pana Wołodyjowskiego” miał miejsce w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie 28 marca 1969 roku.

W Bydgoszczy i Toruniu film rozpoczęto wyświetlać jednocześnie, tuż przed świętami Wielkanocy, w Wielką Sobotę 5 kwietnia 1969.

Ogromne zainteresowanie, które towarzyszyło wejściu filmu na ekrany, jak twierdziła prasa, niektórym mieszkańcom regionu w istotny sposób zdezorganizowało święta, ponieważ w Wielkim Tygodniu trzeba było stać w długich kolejki po bilety.

9 kwietnia lokalna prasa zamieściła obszerne wypowiedzi czytelników, którzy mieli szczęście obejrzeć film jako jedni z pierwszych. Wypowiadający się twierdzili, że skoro nadal przed kinami stoją ogromne kolejki, film może mieć równe powodzenie co „Krzyżacy”. Wiele emocji budziła obsada aktorska. Mieczysław Pawlikowski został uznany „idealnym Zagłobą”, natomiast Tadeusz Łomnicki zdawał się „pozostawać na drugim planie”.

Widzowie zachwycali się ekranową szarżą polskiej husarii, a jedna z czytelniczek przyznała, że na filmie jeszcze nie była, ponieważ trudno o bilety. Najbardziej frapowało ją to, jak zostanie pokazana scena... wbijania Azji Tuhaj-bejowicza na pal.

16 kwietnia toruński „Bałtyk” wstrzymał sprzedaż biletów indywidualnych z powodu wielkiej liczby zamówień zbiorowych, głównie z zakładów pracy.

12 maja odnotowano 35 tysiecy widzów na „Panu Wołodyjowskim” w „Bałtyku”. Projekcję filmu w kinie przedłużono aż do 31 maja z powodu masowych zamówień zbiorowych.

29 maja toruńska prasa pisała: „Takiej inwazji turystów na nasze miasto jeszcze nie notowaliśmy. Jak się jednak okazuje, wiele autokarów z wycieczkami z innych miast podjeżdża pod kino „Bałtyk” na „Pana Wołodyjowskiego”, a toruńskie Stare Miasto zwiedza... tylko przy okazji pobytu w kinie”. (KB)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!