Nie mają szczęścia w ostatnich dwóch latach organizatorzy konkursów skoków w Zakopanem. Imprezy odbywają się tam w cieniu tragedii.
Rok temu zawalił się dach podczas targów gołębiarzy w Katowicach, co spowodowało kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych. W niedzielę zawody odbyły się w całkowitej ciszy (co na Wielkiej Krokwi, przy ponad 20 tysiącach kibiców, wyglądało kuriozalnie), a zawodnicy raczej nie mieli w głowie skakania, tylko po prostu „odpękali” imprezę.
<!** reklama left>Tym razem dramat dosięgnął jednego ze skoczków. Już w pierwszej sobotniej serii wynikami rządził, wiatr. Drugą serię przerwano tuż przed skokiem Austriaka Thomasa Morgensterna, który po pierwszym skoku był dziesiąty.
Wcześniej doszło do wspomnianego dramatu. Piętnasty po pierwszej serii Czech Jan Mazoch dostał podmuch wiatru w plecy, zagięła mu się narta i spadł niemal pionowo na głowę. Od razu stracił przytomność, a trybuny na Wielkiej Krokwi na chwilę ucichły.
- Mazochowi zabrakło doświadczenia, bo miał szansę wylądować po tym silnym podmuchu tylnego wiatru - stwierdził nasz najlepszy skoczek Adam Małysz. - Trzeba było zakręcić rękami i spadać na plecy. On nawet nie walczył. Wygięło mu nartę, złapała powietrze, pociągnęła go za sobą. Widzieliśmy w naszej budce na górze, bo mamy podgląd na to, co się dzieje na skoczni. Jednak po tym upadku uważaliśmy, że konkurs powinniśmy dokończyć.
Tymczasem inni bali się kolejnych wypadków. Poza tym na skocznię dochodziły sprzeczne informacje na temat stanu zdrowia Mazocha. Czesi nie życzyli sobie, by szpital o tym informował oficjalnie, więc powstało wiele plotek. Jedna z nich mówiła, że Mazoch jest umierający, inna, że nie stało mu się nic groźnego. Ostatecznie wiadomo, że Czech w szpitalu w Krakowie utrzymywany jest w stanie sztucznej śpiączki. Lekarze czekają, aż zejdzie opuchlizna mózgu, by zdiagnozować obrażenia głowy. Oprócz tego Mazoch nie odniósł żadnych wewnętrznych obrażeń. Dziś na prośbę rodziny przewieziony zostanie do Pragi.
Kiedy karetka odwoziła Czecha do szpitala kibice skandowali jego nazwisko, a jego partnerka zemdlała. Niedzielny konkurs odwołano ze względu na wiatr.