Do tragicznego wypadku doszło w poniedziałek około godz. 15. - Zgłoszenie otrzymaliśmy z kilku żródeł, między innymi, od turystów, którzy byli w pobliżu miejsca zdarzenia - mówi Edward Lichota, ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - To było w rejonie Orlej Baszty, między Granatami a Buczynowymi Turniami. W tym miejscu są tzw. klamry zejściowe. Wszystko wskazuje, że mężczyzna prawdopodobnie złapał się luźnego kamienia i spadł z wysokości około 150 metrów. Przy takim upadku nie miał szans na przeżycie.
Podczas wyprawy Damianowi Borowiczowi towarzyszyła żona. - Wzięliśmy ją do śmigłowca i ewakuowaliśmy z miejsca zdarzenia. Była w szoku, dlatego poprosiliśmy policję, aby pomocy udzielił jej psycholog.