Była 31. minuta półfinału Ligi Mistrzów Tottenham - Ajax. Po stałym fragmencie dla gospodarzy do wysokiej piłki wyskoczyli Jan Vertonghen, Toby Alderweireld i Andre Onana. Dwaj Belgowie zderzyli się głowami, a po chwili wpadł w nich jeszcze bramkarz rywali. Najmocniej skutki starcia odczuł Vertonghen, który przez cztery minuty był opatrywany przez pomoc medyczną na boisku. Wyglądał na oszołomionego, jego twarz zalała się krwią, krwią też pluł. Mimo tego po opatrzeniu przez lekarzy wrócił na murawę. Pół minuty później musiał ją opuścić. Belg miał problemy z utrzymaniem równowagi, podtrzymywać musiał go trener Mauricio Pochettino, a do szatni odprowadziło go dwóch medyków. Był zdezorientowany i wyglądał, jakby miał zwymiotować.
Przepisy UEFA wymagają, by po urazach głowy mogących potencjalnie wywołać wstrząs mózgu piłkarze wracali na boisko dopiero po wyraźnym zapewnieniu przez lekarza, że są w stanie kontynuować grę. Zgodnie z wytycznymi, sędzia Antonio Mateu Lahoz przed wpuszczeniem na murawę Vertonghena rozmawiał z obrońcą i lekarzem Spurs Christopherem Hughesem, gestykulując pokazywał na głowę.
Po meczu jeden z dziennikarzy zapytał Pochettino o to, dlaczego pozwolił obrońcy powrócić do gry.
- To nie była moja decyzja, tylko lekarza. To on ma ostatnie słowo w takich sytuacjach. Doktor uznał, że Jan może grać dalej, sędzia wpuścił go na boisko i wznowił grę. Taki jest protokół, mnie przy ich rozmowie nie było. Kiedy poczuł się źle, szybko dokonaliśmy zmiany. Ochrona zdrowia zawodników jest najważniejsza - zapewniał Argentyńczyk.
- W szatni Jan czuł się już OK. Mam nadzieję, że nie stało się nic poważnego - dodał.
ZOBACZ TEŻ:>> SEKSOWNA DZIENNIKARKA SPORTOWA ROZEBRAŁA SIĘ, BY POMÓC ZWIERZĘTOM [ZDJĘCIA] <<
Według "Guardiana" 32-letni stoper opuścił stadion o własnych siłach. Porozmawiał chwilę z dziennikarzami informując, że niczego nie złamał i nie ma wstrząsu mózgu. Na boisku miał poczuć się słabo i na chwilę stracił świadomość.
To nie pierwszy raz, kiedy sztab Tottenhamu ryzykuje zdrowiem zawodnika. W 2013 roku klubowi lekarze pozwolili grać Hugo Llorisowi, który na chwilę stracił przytomność po zderzeniu z Romelu Lukaku. Za tę decyzję skrytykowali ich m.in. przedstawiciele FIFA. - Utrata przytomności w takim zderzeniu wiąże się z 99-procentową szansą na odniesienie wstrząsu mózgu" - przekonywał szef lekarzy FIFA, Jiri Dvorak.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Jerzy Brzęczek o eliminacjach Euro 2020: Mamy mało czasu, będziemy bazować na jesiennej pracy
