Tomasz Gollob w kwietniu 2017 roku miał wypadek podczas zawodów motocrossowych. Od tego czasu jest sparaliżowany od klatki piersiowej w dół.
Na domiar złego, wychowankowi Polonii Bydgoszcz towarzyszą potworne bóle.
- Są nie do ogarnięcia dla człowieka. Potworne, przeszywające, jak porażenie elektryczne, tak wielkie, że nie jestem w stanie tego opisać. To rodzaj bólów neuropatycznych, niepozwalających mi normalnie funkcjonować, rehabilitować się po wypadku, a w nocy spać - opowiadał Gollob w wywiadach.
Polscy lekarze nie potrafili mu pomóc, żużlowiec zdecydował się więc na leczenie w Chinach (poleciał tam blisko 5 tygodni temu). W Nanning Gollob przechodzi zabiegi akupunktury, leczniczy masaż chiński, dostaje zastrzyki na bazie ziół chińskich. To wszystko uzupełnia mozolną i regularną rehabilitacją.
Nie tak dawno pojawiły się informacje o odruchu prawej nogi Golloba. Medycy tonowali jednak hurraoptymizm.
- Są pierwsze objawy, ale to nic nie znaczy - powiedział Adam Zaborowski, ordynator kliniki neurochirurgii szpitala w Grudziądzu, w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl. - Na razie mieliśmy jeden, być może przypadkowy odruch. Trzeba poczekać na więcej.
W tym tygodniu kolejne wiadomości przekazał opinii publicznej senator Władysław Komarnicki, honorowy prezes Stali Gorzów. Niestety, nie są one optymistyczne...
- Tomek pojechał do Chin przede wszystkim po to, by te bóle zlokalizować oraz uspokoić. To na dziś nie wychodzi. Teraz po akupunkturze czuje się gorzej. Z związku z tym potrzeba trochę cierpliwości. Jej zaczyna mu brakować. Pomimo tego, że to jest tytanem pracy i wiem, jak pracuje nad sobą, też w Chinach. Jest coraz bardziej zniecierpliwiony więc nie wiem, czy będzie tam do końca, a miał być przez dwa miesiące. Obawiam się, że może skrócić pobyt, jeśli nie będzie odczuwał poprawy - powiedział Komarnicki podczas konferencji prasowej.
"Przegląd Sportowy" podaje, że Gollob cierpi tak bardzo, że miał nawet naciskać najbliższych na skrócenie terapii i powrót do kraju.
- Miał go od tego odwieźć 80-letni chiński profesor, który w dłuższej rozmowie osobiście miał przekonać Polaka, że zwiększenie bólu i gorsze samopoczucie jest normalną reakcją organizmu na intensywne zabiegi i nakłucia - donosi dziennik.