Pociąg relacji Gdynia Warszawa na niestrzeżonym przejeździe uderzył w traktor z przyczepą załadowaną kamieniami. Na szczęście, nikt nie zginął.<!** Image 2 align=none alt="Image 220791" sub="Mieszkańcy okolicznych wsi liczą, że to zdarzenie skłoni PKP do podjęcia decyzji o zamontowania rogatek chroniących ten przejazd
/ Fot. Marek Wojciekiewicz/Aneta Dembek">
Silnik rolniczego ciągnika z przyczepą nieoczekiwanie zgasł podczas pokonywania przejazdu kolejowego. Kierujący nim młody mężczyzna natychmiast udał się po pomoc do najbliżej położonego domu. Kiedy tam dotarł, powietrze rozdarł ogromny huk i chrzęst gniecionego metalu. Stało się najgorsze, elektrowóz ciągnący wagony osobowe wypełnione podróżującymi uderzył w pozostawiony na torach ciągnik z przyczepą. Uderzenie było tak mocne, że przeciętą przyczepę pociąg wlókł jeszcze około 400 metrów, niszcząc po drodze słupy trakcji i semafory. <!** Image 3 align=none alt="Image 220792" sub="Fot. Aneta Dembek">
- Chłopak był bardzo mocno zdenerwowany, jednak od razu zrozumiałem co się stało. Plan był prosty, trzeba było jak najszybciej ściągnąć ten pojazd z przejazdu - mówi Eugeniusz Dembek, właściciel domu przy torach. - Niestety, okazało się, że w tym momencie nadjechał już pociąg, który uderzył w traktor z pełną prędkością. Całe szczęście, że traktorzysta w porę opuścił kabinę pojazdu.
Maszynista pociągu zauważył przeszkodę na torze w ostatniej chwili, bo widoczność w tym dniu mocno ograniczała gęsta jak mleko mgła.
Jeszcze piętnaście lat temu przejazd w Bagniewku chroniony był rogatkami, teraz miejscowi rolnicy muszą o swoje bezpieczeństwo dbać sami. Ten przejazd w okresie wzmożonych prac polowych, umożliwia im dotarcie do pól ulokowanych po drugiej stronie, ruchliwej trasy kolejowej. Kierujący pojazdem musi zatrzymać się przed znakiem, dokładnie rozejrzeć i dopiero ruszyć. Przed samym przejazdem, od północnej strony, usypane są wysokie ziemne wały, które chronią torowisko przed zimowymi zawiejami śnieżnymi. To i kilkusetmetrowy łuk torowiska dodatkowo ograniczają widoczność, dlatego, aby mieć pewność, że pociąg nie nadjeżdża, niektórzy kierowcy wyłączają silnik i opuszczają kabinę, by upewnić się, czy nie słychać odgłosów lokomotywy. Taka operacja jednak musi trwać, jeżeli do tego dojdzie jakiś problem z ponownym uruchomieniem silnika, nieszczęście gotowe. <!** reklama>
To dodatkowy argument, by jednak rogatki w tym miejscu zamontować. Czy PKP dojdzie do podobnych wniosków przekonamy się niebawem. Mieszkańcy okolicznych wsi bardzo na to liczą.
Na razie trwa sumowanie strat (wstępne szacunki mówią o prawie milionie złotych) i naprawa uszkodzonej linii. Wśród pasażerów feralnego pociągu tylko dwie osoby doznały niegroźnych urazów.