Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To jest cyrk, nie jakaś showbuda

Redakcja
Dla Mr Chapa publiczność to podstawa. W jego numerach występują widzowie. Szwedzi są powściągliwi, Czesi wstydliwi, Niemcy gorliwi, a Polacy zamknięci w sobie. Najgorsza jest publiczność rozgadana. Brakuje jej szacunku dla sztuki cyrkowej.

Dla Mr Chapa publiczność to podstawa. W jego numerach występują widzowie. Szwedzi są powściągliwi, Czesi wstydliwi, Niemcy gorliwi, a Polacy zamknięci w sobie. Najgorsza jest publiczność rozgadana. Brakuje jej szacunku dla sztuki cyrkowej.

<!** Image 2 align=none alt="Image 181282" sub="Ośmioletnia akrobatka Saszka Korolev jest jedną z głównych atrakcji cyrku „Korona”. Nie ma co ukrywać, że ta utalentowana dziewczynka stała się rozpoznawalna nie dzięki cyrkowi, lecz za sprawą telewizji, a konkretnie programu „Mam talent”. /fot. Tadeusz Pawłowski">- Uwielbiam, jak wita mnie cisza. To oznacza, że nie będę w ciszy schodził z areny - mówi Janusz Russek, na scenie znany jako Mr Chap.

Jest komikiem. Woli to określenie niż „clown cyrkowy”, bo to wyrażenie źle się kojarzy - z czerwonym nosem i głupotą, a tego w repryzach Chapa się nie znajdzie.<!** reklama>

Repryza to wyjście clowna.

- Po wyjściu Chapa już wiadomo, na jaką publiczność się trafiło. Na śpiącą czy na żywą - mówi Piotr Wąsik Ssnake. Do cyrku trafił po programie „Mam talent”. - Brawa niosą - wyznaje, ale nie przypomina sobie, gdzie w tym roku były największe. W ubiegłym sezonie cyrk „Korona”, w którym występuje, odwiedził 193 miasta i miasteczka, dając 264 przedstawienia. Trudno spamiętać, gdzie klaskano z sercem, a gdzie anemicznie.

<!** Image 3 align=none alt="Image 181282" sub="Nie ma cyrku bez zwierząt. Wie o tym każde dziecko i każdy specjalista od marketingu. W „Koronie” układaniem zwierząt zajmują się Thomas Pinder i jego siostry. /fot. Tadeusz Pawłowski">- Najlepsi widownia jest w Japonia - zauważa łamaną polszczyzną Dimitri Stauberti, Czech ze znanej dynastii cyrkowej, który przemierzył pół świata. Potężnie zbudowany 31-latek o chłopięcej twarzy. Na arenie od piętnastego roku życia. Razem ze starszą siostrą prezentuje numer z perszami. Wygląda to mniej więcej tak: na czole Dimitri ma kilkumetrową rurę, na której wierzchołku jego siostra, Enrika, staje na jednej ręce. Ale to nie wszystko. Siłacz z całym tym balastem wchodzi na drabinę albo jeździ na jednokołowym rowerze, żonglując przy tym maczugami. Znawcy mówią, że tego nie można się nauczyć. To trzeba mieć w genach.

Mr Chap jest z rocznika, który jako ostatni uczęszczał do nieistniejącej już szkoły cyrkowej w Julinku. Na scenie od 20 sezonów. Jego występy, bardziej znane na zachodzie Europy niż w Polsce, to połączenie clownady, teatru i pantomimy. W jednym z numerów parodiuje walkę bokserską, biorąc do pomocy przypadkowych ludzi z widowni. Kiedyś znalazł się na granicy nokautu i nie było to zabawne. - Dostałem od gościa tak mocno w szczękę, że musiałem przerwać repryzę. Facet chciał się popisać przed dziewczyną i za bardzo wczuł się w rolę - uśmiecha się Janusz Russek. Nadgorliwy widz to dla komika zabójstwo. - Próbuje być śmieszniejszy ode mnie i pali numer. Pikujemy obaj równo, a publiczność nie wie, o co chodzi - dodaje Chap.

Pogoda jest dla cyrku niemal tak ważna jak publiczność. Wiedzą to najlepiej ludzie, których głównym zadaniem jest rozstawienie i złożenie namiotu; nieważne gdzie i kiedy - w błocie, w śnieżycy czy podczas wichury.

Namiot

cyrku „Korona” ma 36 metrów średnicy i 1800 miejsc na widowni.

Niedziela, szósta rano, osiedlowy plac w Bydgoszczy. Wczoraj wieczorem cyrkowcy przyjechali z Torunia, gdzie dali dwa spektakle. Paru mężczyzn zdążyło rozstawić w ciemnościach stajnię, nakarmiono egzotyczne zwierzęta i zmęczone cyrkowe towarzystwo poszło spać. Teraz musi tu stanąć ogromna czteromasztowa konstrukcja, żeby po południu znowu mogły się odbyć dwa dwugodzinne przedstawienia.

Oczy wszystkich skupione są na mężczyźnie w czarnej czapeczce i wojskowym moro. To Wiesław Topka, cyrkowe namioty stawia od 20 lat. Przez wiele lat robił to we Francji. Teraz nie ma czasu na rozmowy.

Dwunastu ludzi czeka

na jego polecenia. Wczoraj Topka wymierzył plac i rozstawił ciężarówki tak, by utworzyły okrąg. Do nich umocowana będzie część pasów, napinających płachtę szapita (takiej nazwy namiotu pracownicy cyrku używają najczęściej), reszta lin zostanie zaczepiona o wbite w ziemię floki, .

Operacja zaczyna się od podniesienia masztów, na których oprze się kopuła. Potem do góry idzie czasza z napisem Cyrk Korona. - Dobra, działamy! - rzuca półgłosem Wiesław Topka i ludzie bez słowa przyskakują do stojącej pośrodku placu przyczepy, zdejmując zrolowane płachty namiotu.

30 minut później, gdy płachta zaczyna przypominać namiot, wjeżdża gradzina (metalowa konstrukcja amfiteatru) oraz ławki. Pojawiają się kilometry kabli, do góry jadą ramy z oświetleniem - na każdej 13 lamp. Marek Jabłoński z Wałbrzycha mocuje na masztach reflektory, wspinając się z wprawą godną akrobaty. - Zawsze marzyłem o cyrku. Codziennie inne miasto, inni ludzie. No i ten klimat - mówi chłopak. Wysoki, szczupły, o pogodnych, roześmianych oczach. Spod czapki wylewa się kolorowy kosmyk włosów. Marek ma 23 lata, a z cyrkiem wędruje od pięciu. Przed rozpoczęciem przedstawienia zamieni kombinezon elektryka na czarno-czerwony uniform ze złotymi galonami i też stanie się częścią show.

O 8.30 cyrk stoi. Kierowca Nikolai z Mołdawii podłącza cyrkową rodzinę do ujęcia wody (hydrant ma licznik, trzeba będzie zapłacić za każdą kroplę, tak jak za każdy metr placu, jednostkę prądu i wiele innych rzeczy, bez których przedstawienie nie mogłoby się odbyć). Akrobata Siergiej Korolev ustawia krzesełka wokół areny, Ssnake i Dimitri budują lożę. Ktoś obok zszywa fragment rozprutej kurtyny. Każdy ma coś do roboty. Przedstawienie za cztery godziny.

Ekipa techniczna może iść teraz po śniadanie, które od siódmej wydaje Patrycja. Oznajmia kategorycznie: „Żadnych zdjęć” (za kilka godzin dziewczyna przeistoczy się w uroczą konferansjerkę w cylindrze). Dzisiaj biała kiełbasa i serek topiony. Cyrk ma własną kuchnię, która przygotowuje trzy posiłki dziennie. Stołują sie w niej głównie pracownicy techniczni, artyści gotują sobie sami.

Kiedy cyrk wyrusza w Polskę na długie 8 miesięcy (sezon trwa od marca do listopada), 60 ludzi musi stać się zgraną ekipą, bo czas spędzony w trasie nie jest dla nich okresem wyrwanym z życiorysu, który jakoś trzeba przetrwać, lecz normalnym życiem, tyle że na kółkach. Niektórzy mówią, że prędzej czy później stają się rodziną. W dodatku międzynarodową: Czesi, Polacy, Brytyjczycy, Rosjanie, Kubańczyk, Francuzka...

- Nie jesteśmy więźniami

takiego trybu życia. Chcemy tak żyć, bo to lubimy. Więźniem czułam się, gdy po studiach przez rok uczyłam w szkole i mieszkałam w bloku - mówi Lidia Król-Pinder. W 1993 roku, gdy zlikwidowano cyrki państwowe, postanowiła założyć własne przedsiębiorstwo. Nazwała je „Korona”. W przyszłym roku po raz dwudziesty wyruszy z nim w trasę. - Oboje z mężem traktujemy cyrk bardzo poważnie. Jesteśmy związani z nim od wielu pokoleń. Boli nas to, że w Polsce jest mnóstwo złych cyrków, które zaniżają poziom, przez co sztuka cyrkowa kojarzona jest z kuglarstwem i kiczem. Większość z nich nie powinna nazywać się cyrkami. My na to mówimy showbudy - nie kryje niesmaku dyrektorka „Korony”, cyrku zaliczanego do polskiej czołówki, mającego największy tabor i najwięcej zwierząt.

Pół godziny do przedstawienia, a widownia już do połowy wypełniona ludźmi. - Dobra, jedziemy! - woła kobiecy głos. Danuta Kamińska-Król, która odpowiada za dźwięk, za chwilę zniknie w „dziupli” pod orkiestronem (kiedyś siedziała tam mała orkiestra, dziś zastępuje ją w „Koronie” muzyka z dysku i perkusista). Razem z Markiem z Wałbrzycha będą nagłaśniać i oświetlać to, co wydarzy się na arenie. Podgląd zapewni im czarno-biały monitor, podłączony do kamery, sprytnie ukrytej w fałdach kurtyny.

Za kulisami schodzą się artyści. Treserki, akrobaci, komik, kaskader, iluzjonista.

Najpierw wszyscy wystąpią

w tradycyjnej paradzie, otwierającej każde show. Między nogami dorosłych pląsa kilkuletni chłopiec w przebraniu konia, syn jednego z artystów. Nie może się doczekać parady. Siergiej Korolev przymocowuje szczudła, jego 8-letnia córka, Saszka, która za moment zamieni się w marionetkę, przycupnęła na rekwizycie i rozmawia z koleżanką (z cyrkiem jeździ zawsze gromadka dzieci, może w przyszłym sezonie uda się dla nich otworzyć szkołę, dyrekcja poszukuje nauczyciela klas 1-3, który pojechałby w trasę).

Patrycja, która rano wydawała śniadanie, rzuca na ziemię niedopalonego papierosa i włącza mikrofon. Zaczyna się! Po pierwszej zapowiedzi na widowni zalega cisza. Mr Chap wychodzi do publiki, jaką uwielbia.

Za kulisami nie wolno się pałętać, bo można się dostać pod kopyta wracających z areny wielbłądów lub koni albo wpaść na motocykl Johna Fossetta. Trudno spamiętać wszystkie numery. Jeszcze nie opadł pył po występie kaskadera, a na arenie szaleje już Janusz Russek na hulajnodze - często gra podczas takich przerywników.

- Żadnych przestojów. Tempo musi być jak w wideo klipie - rzuca między jedną a drugą repryzą Mr Chap, szukając anielskich skrzydeł, które przed chwilą gdzieś tu powiesił.

Wiesław Topka nie ogląda komika, z miotłą w garści (i w galowym stroju) strząsa ostatnie pyłki kurzu z byka Fernando. Potem Ssnake zawiśnie w sieci pod kopułą. Po nim znowu wyskoczy Chap, dalej Enrika Stauberti, żonglująca kobieta motyl, podwieszona za włosy, następnie Yosvanny Rodriguez, Kubańczyk tańczący na linie, czym podbił serca, m.in., Francuzów. Tempo jest zawrotne.

Treser zwierząt Thomas Pinder, mąż dyrektorki, przystanął w bezpiecznym kącie za kurtyną i obserwuje. - Tu jest prawdziwy cyrk - kiwa głową w zadumie, wskazując kulisy pełne przebranych ludzi, rekwizytów.

Ponad dwie godziny później półtora tysiąca ludzi klaszcze przez dobrą minutę i opuszcza namiot. Widzowie wyglądają na zadowolonych. Jednym podobał się clown, innym rodzeństwo Stauberti, wielu zapamiętało motocykl Johna nad głowami, niektórzy Saszkę i znikające gołębie Piotra Wąsika.

- Ważne, żeby zapamiętali, że byli w cyrku „Korona” - mówi Lidia Król-Pinder. Jest pewna , że jeśli nie zapomną, to wrócą.

Zobacz galerię: To jest cyrk, nie jakaś showbuda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!