Rozkładające się i pogryzione zwłoki w mieszkaniu w Bystrzycy koło Mogilna odkryli sąsiedzi denata. Sekcja wykazała, że 75-letni Wacław W. zmarł z przyczyn naturalnych.
<!** Image 2 align=right alt="Image 109172" sub="To za tymi drzwiami rozegrały się makabryczne sceny. Psy i szczury przez kilka dni żywiły się ciałem zmarłego mężczyzny Fot. Maciej Piątek">- Sąsiada nie widziałam od niedzieli. Szczekanie psów też słychać było od kilku dni. Ponieważ ksiądz chodził po kolędzie, więc poszłam sprawdzić, co się dzieje za ścianą - mówi kobieta, której mąż dokonał makabrycznego odkrycia w sąsiednim mieszkaniu.
Rany po zgonie
Mężczyzna wszedł do lokalu przez okno. W pokoju znajdowały się zwłoki Wacława W. Na jego ciele widoczne były rany szarpane. Sąsiedzi wezwali policję i pogotowie, jednak lekarz mógł tylko stwierdzić zgon.
- Mężczyzna leżał tam co najmniej od trzech dni. Na miejscu był także biegły sądowy, który wstępnie wykluczył udział osób trzecich. W mieszkaniu były trzy psy. Należały one do denata. Obecnie zwierzęta są na obserwacji w zakładzie komunalnym - informuje rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Mogilnie, sierżant sztabowy Jarosław Bucholc.
Na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Mogilnie została przeprowadzona sekcja zwłok, bo na głowie, brzuchu i rękach denata znaleziono ślady po kłach psów i szczurów. Znane są już jej wstępne wyniki.
<!** reklama>- Ustalono, że starszy, samotnie mieszkający mężczyzna zmarł z przyczyn naturalnych. Rany na ciele powstały już po zgonie mężczyzny - mówi zastępczyni prokuratora rejonowego w Mogilnie, Rita Kubiak.
Wacław W. mieszkał samotnie od czasu, gdy jego córka i zięć trafili do więzienia. Mimo że nie korzystał z zasiłków, to Miejski Ośrodek Opieki Społecznej w Mogilnie kilkakrotnie oferował mu pomoc.
Nie chciał pomocy
- Ostatni raz nasz pracownik w asyście strażników miejskich odwiedził go 5 stycznia. Ten człowiek był schorowany i nie bardzo sobie radził, jednak nie zgodził się na to, by pomagała mu opiekunka. Złożyliśmy mu propozycję przeprowadzki do schroniska lub domu pomocy społecznej, jednak odmówił. Nawet jak wzywaliśmy karetkę pogotowia, to nie chciał iść do szpitala. Sam sobie nie chciał pomóc - twierdzi Dariusz Staliński, szef mogileńskiego MOPS.
Opieka społeczna wystąpiła do sądu o przymusowe umieszczenie Wacława W. w placówce opiekuńczej. Jednak Temida nie zdążyła rozpatrzyć tej sprawy.