Dwie, wysokie na 190 metrów "bliźniacze" wieże chciała wybudować spółka Srebrna. Właścicielem spółki jest fundacja Instytut im. Lecha Kaczyńskiego - w radzie fundacji zasiada prezes PiS. W nagranych rozmowach projektowane wieże nazywano „bliźniakami” lub „K-Towers” (od nazwiska braci Kaczyńskich). Projekt był utajniony - Gerald Birgfellner miał go prowadzić poprzez dwie spółki o nazwie Nuneaton (spółka z ograniczoną odpowiedzialnością i spółka komandytowa) i K-Towers - czytamy w "GW".
CZYTAJ TEŻ | AFERA W PIS I "POLITYCZNA BOMBA" OD "WYBORCZEJ" WYWOŁAŁY BURZĘ NA TWITTERZE. TAŚMY KACZYŃSKIEGO TO "PSEUDO REWELACJE" CZY PRZEŁOM?
Ostatecznie inwestycja została wstrzymana. Wszystko przez wynik wyborczy w stolicy. O takim scenariuszu już wcześniej mówił Kaczyński. - Jeśli nie wygramy wyborów, to nie zbudujemy wieżowca w Warszawie - podkreślał kilka razy w nagranej rozmowie z 27 lipca 2018 roku, w której uczestniczyli jeszcze: Grzegorz Jacek Tomaszewski (w mediach znany jako "kuzyn Kaczyńskiego"), Gerald Birgfellner, tłumaczka oraz niezidentyfikowana osoba.
CZYTAJ WIĘCEJ | JAK MA WYGLĄDAĆ "WIEŻOWIEC KACZYŃSKIEGO"? GDZIE MA POWSTAĆ? WSZYSTKO, CO TRZEBA WIEDZIEĆ O SREBRNA TOWER [WIZUALIZACJA]
Kaczyński swoją decyzję argumentuje następująco: - (...) Doszły nowe elementy, operacja Śpiewaka. Nowego kandydata na prezydenta (...) Postawił zarzuty: partia buduje wieżowiec (...). Krótko mówiąc, no, póki nie będą rozstrzygnięte, po pierwsze nie dostaniemy wuzetki [popularne określenie warunków zabudowy, bez których nie można rozpocząć inwestycji - przyp. GW], jak nie wygramy tych wyborów, po drugie, w tej chwili jest jeszcze do tego atak z jeszcze jednej strony - mówił Kaczyński podczas spotkania.
- Można by storpedować taką narrację, bo przecież to nie partia w końcu buduje - starał się przekonywać Birgfellner. - No dobrze, to nie ma żadnego znaczenia w takich kampaniach jest. Ja jestem w fundacji, zupełnie wystarczy (niezn. słowo - GW) to, to, to nie ma żadnych szans. To nie do obrony - odpowiada prezes PiS i konkluduje: To jest polityka.
CZYTAJ TEŻ | "RODZINA SOPRANO" CZY WIELKI NIEWYPAŁ? KOMENTARZE POLITYKÓW PO UJAWNIENIU TAŚM KACZYŃSKIEGO
Gdy okazało się, że inwestycja została wstrzymana, poruszono temat wynagrodzeń za już wykonaną pracę ("GW" ustaliła, że przez 14 miesięcy pracy dla spółki Srebrna Gerald Birgfellner odbył 160 spotkań biznesowych, w tym 16 z samym Kaczyńskim w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie). W początkową fazę projektu było zaangażowane wiele osób. Padają wysokie kwoty wynagrodzeń, m.in. 300 euro za godzinę czy 101 tys. (rachunek od jednej z zaangażowanych firm - McKenzie).

Dom w cenie mieszkania
- Problem polega, to już wszystko wiem, przecież ja nie chcę nikogo oszukiwać. Ja wiem, że to było robione dla nas. Ja bym chciał zapłacić, tylko muszą być do tego podstawy w papierach. Gdyby do tych wszystkich opracowań, które tu są, były dołączone rachunki. Ile to kosztowało. Znaczy – jaka, ile firma za to bierze - wyjaśniał Kaczyński.
Później ucina dłuższą dyskusję: - Realia są takie: albo będą jakieś te dodatkowe rachunki, bo my po prostu ich potrzebujemy, albo jest druga droga, i tu nie traktujcie jej jako wojenną (...). To znaczy, że wy wysuniecie roszczenia o charakterze sądowym, to znaczy... - wyjaśnił prezes PiS.
Prawnicy Birgfellnera - Roman Giertych i Jacek Dubois - zawiadomili prokuraturę o "uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego".
"Gazeta" zwraca uwagę na nieznaną dotychczas twarz Jarosława Kaczyńskiego i jego "szczególną, nową rolę".
Do sprawy odniósł się w radiowej Jedynce wicepremier Jarosław Gowin. - To zapis normalnych negocjacji biznesowych. Nie ma tam absolutnie nic nadzwyczajnego - ocenił.
POLECAMY: