Basen „Sardynka” został na kilka dni zamknięty. Na polecenie Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej wypuszczono z niego wodą i zdezynfekowano nieckę.
<!** reklama right>- Zepsuła się aparatura dozująca chlor stosowany do zwalczania bakterii. Gdy zauważyłem usterkę, od razu zawiadomiłem sanepid - opowiada Adam Bukolt, kierownik basenu.
Inspektor, który pojawił się na miejscu, stwierdził, że doszło do przekroczenia norm bakteriologicznych i polecił natychmiast zamknąć basen. Otwarty zostanie prawdopodobnie dziś po południu.
Nie zagrażają życiu, ale...
- W wodzie, która nie była dostatecznie chlorowana, rozmnożyły się bakterie coli. Nie są one groźne dla życia człowieka, ale mogą powodować dolegliwości skórne oraz zaburzenia ze strony przewodu pokarmowo-jelitowego, objawiające się biegunkami lub wymiotami - wyjaśnia Stanisław Gazda, rzecznik Wojewódzkiej Stacji-Sanitarno-Epidemiologicznej.
Pałeczki coli pojawiają się w basenie wówczas, gdy jego użytkownicy nie przestrzegają higieny osobistej. W przypadku basenu „Sardynka” doszła do tego jeszcze awaria urządzenia do oczyszczania wody.
- Czystość pływalni zależy nie tylko od jej właścicieli, ale również od użytkowników. Należy pamiętać, że do basenu można wejść dopiero po uprzednim umyciu całego ciała wodą z mydłem. Nie należy wchodzić w brudnym stroju kąpielowym. Z pływalni nie mogą również korzystać osoby mające choroby skórne. Zakazane jest też oczywiście załatwianie w nim potrzeb fizjologicznych - tłumaczy Stanisław Gazda.
Oglądają zaplecze
Raz na trzy tygodnie pracownik stacji sanitarnej bada basen, między innymi, na obecność pałeczek coli i gronkowca. Sprawdzana jest także czystość zaplecza pływalni i sanitariatów.
W trzech najnowocześniejszych pływalniach, wśród których jest również „Sardynka”, oprócz oczyszczania wody chlorem, stosuje się również urządzenie wytwarzające ozon, który działa również dezynfekująco.
- My również stosujemy podwójną dezynfekcję. Pracownicy nie mają jednak do końca wpływu na stan wody w basenie. Nad wszystkim czuwa automatyka. Nie można więc wykluczyć sytuacji awaryjnych - twierdzi Grzegorz Błoch, kierownik basenu „Bryza” na Szwederowie.