Przez ponad dziesięć lat nikt nie upominał się o klucze na strych. W styczniu jednak do oficyny zrujnowanej kamienicy wprowadził się lokator, który nie ma gdzie suszyć prania.
<!** Image 2 align=right alt="Image 47076" sub="Po pożarze podłoga na strychu, dla bezpieczeństwa pokryta jest drewnianymi płytami i czeka na remont">Wygląd kamienicy przy Dąbrowskiego w Nakle od frontu w niewielkim tylko stopniu zapowiada to, co rzuca się w oczy zaraz po przekroczeniu bramy. Już w sieni widać, że dobrego gospodarza nie ma tu od dawna. Ściany nie wiadomo kiedy były malowane, ani jaki miały kiedyś kolor. Brud. A dalej jest jeszcze gorzej. Bałagan na podwórku. Tu stary wózek do transportu rzeczy wszelakich, tam stara kanapa. Do zrujnowanej oficyny po lewej strony wprowadził się niedawno nowy lokator.
Pranie suszą w pokojach
- Dostałem te 16 metrów, pokój z kuchnią, od gminy - mówi Adam S. - Małe mieszkanie, ale da się żyć. Mam ubikację, lecz brakuje jeszcze piwnicy, która mi się należy i suszarni. Mieszkam z chorą mamą, robię często pranie, a tutaj nie ma warunków, aby je suszyć. Klucz do suszarni mają lokatorzy, którzy wyjechali za granicę i nie ma do niej dostępu.
<!** reklama left>Suszarnia jest na piętrze budynku stojącego po prawej stronie podwórka. Kiedy jednak suszyło się w niej pranie? Prawie nikt nie pamięta.
- Może z dziesięć lat temu - mówi jedna z lokatorek. - Jak się wprowadzili tam nowi ludzie, to ją zamknęli. Nie, nie upominaliśmy się o nią, ale bardzo by się nam przydała, bo pranie suszymy w pokojach.
Mieszkanie Adama S. jest jednak na to za małe i dlatego dochodzi swego u zarządzającej domem Nakielskiej Administracji Domów Mieszkalnych. - Ma do tego prawo - zgadza się Rafał Mróz z NADM. - Z piwnicą nie ma problemu. Z suszarnią sprawę musi jednak załatwić formalnie, bo dom nie jest własnością gminy, a zarządza nim wspólnota. Jeśli jej członkowie zdecydują, że chcą udostępnić suszarnię, trzeba będzie tak zrobić. Nie wiem jednak, czy ze względów bezpieczeństwa jest to teraz możliwe.
Niech gmina zrobi remont
W suszarni w latach 80. wybuchł pożar. Setki litrów wody, którą strażacy go ugasili, nadwerężyły konstrukcję i potem, ponoć, nie trzeba było wielkiego prania, aby to, co z niego kapało, przedostało się do mieszkania na parterze.
- Tam nawet niebezpiecznie jest teraz chodzić - pokazuje podłogę pokrytą drewnianymi płytami ze starych mebli były mieszkaniec domu. - Żeby znowu zrobić tu suszarnię, potrzebny jest kapitalny remont.
- To niech gmina go zrobi. W końcu za coś bierze pieniądze - mówi Adam S. i zapowiada, że będzie przekonywał sąsiadów do walki o suszarnię.