https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szukamy większej ofensywnej siły - mówi w rozmowie z Expressem Bydgoskim trener piłkarzy Zawiszy Ryszard Tarasiewicz

Marek Fabiszewski

Piłkarze Zawiszy mają za sobą trzy mecze, w których zdobyli punkt. Kolejny mecz - w poniedziałek o godz. 18.00 z Piastem w Gliwicach. Zespół beniaminka cały czas się wzmacnia, dojeżdżają nowi zawodnicy.

<!** reklama>

O tym i innych sprawach związanych z występami Zawiszy w ekstraklasie „Express Bydgoski” rozmawiał w czwartek z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem.

Powoli kompletuje się kadra Zawiszy. Doszło dwóch Portugalczyków: napastnik Bernardo Vasconcelos i środkowy obrońca Andre Micael Pereira. Brakuje tylko zawodnika, który wzmocniłby rywalizację na lewej pomocy. A może już dojechał?

Na tego ostatniego czekamy, ale jeszcze go nie ma (już po naszej rozmowie pojawił się na Zawiszy Haris Bukva, Bośniak z austriackim paszportem). Na pewno taki zawodnik z lewą nogą bardzo by nam pomógł. Ale jeśli byłaby taka możliwość, to wzięlibyśmy nawet dwóch skrajnych pomocników. Musimy szukać alternatywy, no bo mamy tylko Wójcickiego i ewentualnie, przy coraz lepszej dyspozycji, Geworgiana. Jesteśmy trochę krótcy w tej formacji.

A wracając do dwóch Portugalczyków, jak Pan ocenia ich aktualną dyspozycję?

Jeśli chodzi o Vasconcelosa, to brakuje mu około 10 dni. Od strony technicznej, to wiadomo, że jest zaawansowany, ale jego stan fizyczny nie pozwala mu grać na takim pułapie, jaki byśmy od niego oczekiwali. Z kolei Micael wygląda nieźle, jest z nami krótko, od kilku dni. Ma całkiem inną budowę, jest inaczej ukształtowany niż napastnik. Co go wyróżnia, to dobry przegląd sytuacji i dynamika. Jest też młodszy do swego rodaka z ataku (różnica dokładnie 10 lat - przyp. Fa). Ma za sobą cały sezon w ekstraklasie portugalskiej. Ta regularna gra nie zaszkodziła mu tyle, co innym zawodnikom, bo trzeba pamiętać, że mieliśmy mało czasu od zakończenia I-ligowego sezonu i nie wszyscy zdążyli się zregenerować i wejść w grę.

Zawisza traci gole po indywidualnych błędach w kryciu. Micael jest alternatywą dla Pawła Strąka?

Oczywiście, robimy błędy indywidualne, tak dużo ich jednak nie ma, ale jak już są, to płacimy od razu za to wysoką cenę, czyli utratą gola. Na pewno dwóch skrajnych pomocników i środkowy obrońca podniosłoby naszą jakość ofensywną, bo na przykład te sytuacje w drugiej połowie z Pogonią, szczególnie w ofensywie, mogły dać nam drugą bramkę i wtedy grałoby się o wiele spokojniej. A tak wzięła się sytuacja w 92 minucie, strata piłki w środku pola (Piotr Kuklis poślizgnął się - przyp. Fa) i mogło to nas kosztować, znowu niezasłużenie, przegranie meczu.

Pojawienie się zawodnika na lewą pomoc od razu rozwiązałoby problem z Michałem Masłowskim, który chyba lepiej czuje się na środku, za napastnikiem?

Ustawiałem go na lewej pomocy, bo szukaliśmy nowych wariantów ofensywnych. Miał przebłyski, miał trochę miejsca. Takie prowokowanie rywala w bocznych strefach, jeden na jeden, to jest dla nas bardzo ważne, bo to otwiera drogę do bramki. Tu jest łatwiej niż w środkowej strefie, gdzie zazwyczaj jest duże zagęszczenie pola. Każdy wygrany pojedynek na skrzydle, to duże zagrożenie dla rywala.

Przyzna Pan, że najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem jest Francuz Herold Goulon? Mimo swych nietypowych warunków fizycznych jak na pozycję defensywnego pomocnika...

Faktycznie robi różnicę w środku pola. On też miał dłuższą przerwę, ale to co, wiedzieliśmy o nim, sprawdza się. I z każdym meczem na pewno będzie łapał lepszą formę fizyczną. Jak odnajdzie swój rytm meczowy, to jego technika będzie się jeszcze lepiej eksponować. Potrafi uderzyć z dystansu, co już pokazał w meczu z Pogonią. Jest dużym wzmocnieniem. Rozmawiam z nim cały czas, ja to czuję i on też, że może grać jeszcze lepiej.

Na razie Zawisza nie potrafi zagrać całego meczu na równym poziomie. Dlaczego drużyna u siebie zaczyna dobrze grać dopiero po Pana reprymendzie w szatni? Wspominał Pan o bojaźliwości, skąd ona?

Tak mi się wydaje, choć nie można wszystkiego zwalać na karb bojaźni. Te wszystkie wskazówki, które sobie przekazujemy przed rozpoczęciem meczu są tak klarowne, że zawodnicy wiedzą, każdy z osobna, co mają grać, jak się poruszać w różnych sektorach boiska i nie ma tam żadnych uwag o zachowawczej grze. Ja przynajmniej nie przekazuję takich sygnałów. Może ta naturalna bojaźń wynika z tego, że jest myślenie, iż trzeba jak najszybciej zapewnić sobie korzystny wynik, a najlepiej nie stracić gola. Do momentu, kiedy nie stworzymy sobie bramkowej sytuacji, to przede wszystkim z tyłu głowy jest, aby nic nam nie wpadło. I wtedy tak to wygląda, jeśli chodzi o grę ofensywną. Ale powtarzam, ode mnie taki sygnał nie idzie. Jako zespół, w poszczególnych formacjach jesteśmy dobrze zorganizowani, ale przytrafiają nam się straty w środku pola i nie potrafimy jeszcze, tak jakbym chciał, po odbiorze piłki szybko przejść do ofensywy.

W dwóch meczach u siebie lepiej to wyglądało po przerwie...

Ale może to wynikać z tego, że rywal, prowadząc z nami do przerwy, na drugą połowę wychodzi z założeniem „acha, punkt już mamy” i próbuje utrzymać korzystny na wyjeździe wynik. A czym dalej w las, kolokwialnie mówiąc, opada z sił. Robią się wolne strefy, co nam pozwala rozwinąć skrzydła. Szkoda, że na razie tego nie potrafimy wykorzystać.

Ten tydzień wyglądał troszkę inaczej, bo kolejne mecze dzieli więcej dni. Mecz z Pogonią był w piątek, z Piastem w Gliwicach dopiero w poniedziałek. Jak to przekłada się na piłkarzy, ich dyspozycję? Inaczej trenujecie?

Zmienił się troszkę cykl treningowy i mieliśmy troszkę więcej wolnego. W sobotę po meczu trening wyrównawczy, potem dwa dni wolnego. Wtorek i środę po dwa treningi, było intensywnie, dziś (czwartek - przyp. Fa) już lżej. Do końca tygodnia, będziemy schodzić z natężeniem. W piątek i sobotę  tylko przedpołudniowe zajęcia. Nie planujemy żadnych wewnętrznych gierek. W Gliwicach gramy w poniedziałek, więc wyjeżdżamy w niedzielę przed południem. A po przyjeździe na miejsce mamy zaplanowany rozruch.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski