Zamiast 820, autobusy „Matbudu” pokonują dziennie o 300 km dłuższą trasę. Gmina nie wywiązuje się z warunków, jakie były w specyfikacji przetargowej.
Przez kilka ostatnich lat dowozem uczniów zajmowały się autobusy inowrocławskiego PKS-u. Od tego roku jednak w gminie zmienił się przewoźnik. Przetarg wygrała firma „Matbud”, która zaproponowała o 19 tysięcy niższą cenę, niż PKS. Niektórzy radni na sesji oraz sołtysi krytykowali przewoźnika, zarzucając mu, że autobusy jeżdżą zbyt rzadko.
- Jak PKS woził uczniów, to mogli oni wrócić o każdej godzinie. Teraz jak chcą zostać na dodatkowych zajęciach, to już nie mają autobusu - mówiła na sesji sołtys Lipia, Teresa Kowalska.
Zmiana na gorsze?
Zmiana przewoźnika nie bardzo też podoba się niektórym radnym.
- Autobusy PKS mają także kursy liniowe w różnych kierunkach i jak uczeń nie zdążył na szkolny autobus, to wracał regularną linią. Trzeba było zapłacić trochę więcej, ale priorytetem było zapewnienie dzieciom dojazdu do szkół - przekonywał radny Aleksander Pułaczewski.
Niedawno liczba kursów się zwiększyła i teraz niektóre autobusy jeżdżą prawie puste lub jadą kilometr, aby dostarczyć do domu jedno dziecko.
- Obsługuję także inne gminy i z przykrością muszę stwierdzić, że z takim bałaganem, jaki panuje w Gniewkowie, jeszcze się nie spotkałem. W specyfikacji do przetargu był zapis, że dziennie przewoźnik ma pokonać 820 kilometrów. Dowozem uczniów zajmuje się obecnie 8 autobusów i łącznie robią one 1.100 kilometrów. Oczywiście, za te dodatkowe 300 km nikt mi nie płaci - nie kryje rozżalenia szef Matbudu, Henryk Kucharczyk.
Kursy spod domu
Firma dowozi dzieci nawet z takich miejscowości, które znajdują się w odległości kilometra od szkoły. Tymczasem zgodnie z przepisami gmina ma obowiązek zapewnić uczniom dojazd do szkoły podstawowej w przypadku, gdy odległość wynosi 3 kilometry, a młodzież gimnazjalną, gdy droga do szkoły wynosi minimum 4 km. W wielu wsiach, jak twierdzi szef Matbudu, nie ma przystanków i rodzice życzą sobie, aby dzieci ze względów bezpieczeństwa wysiadały przed samym domem. A takie usługi dodatkowo nabijają liczniki autobusów.
Dyrektorzy szkół oraz przedszkola w Gniewkowie żądają, aby zaraz po zakończeniu zajęć lekcyjnych pod gmach podjeżdżał autobus, bo nie chcą zatrudnić dodatkowego opiekuna na garstki uczniów. Zdarza się, że pojazd, który ma 50 miejsc wyrusza w trasę, aby dostarczyć do domu jedno czy dwójkę dzieci.