- 44-letni kierowca autokaru, który w piątek uległ wypadkowi w Serbii, nie miał doświadczenia w prowadzeniu piętrowego autobusu - powiedział drugi kierowca Zdzisław Kucharczyk.
- Prowadziłem autokar przez cztery godziny. Potem prowadził kolega. Ściągało na prawą stronę, więc radziłem mu, żeby trzymał się środka drogi. Gdy w pewnym momencie zobaczył, że zjeżdża z jezdni, szarpnął kierownicą w lewą stronę i położył autobus - podkreślił Kucharczyk. To jest doświadczony kierowca, ale nie miał doświadczenia w jeździe autokarem piętrowym, a to zupełnie co innego - dodał.
<!** reklama>Serbski prokurator przedstawił w niedzielę kierowcy zarzut ciężkiego przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego. Mężczyzna przyznał się do winy. Został tymczasowo aresztowany na miesiąc. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Szef firmy przewozowej „Moana” z Rudy Śląskiej, do której należał rozbity w Serbii autokar, jest przekonany, że ani brak ważnych badań technicznych pojazdu, ani brak doświadczenia kierowcy nie były przyczynami wypadku.
- Kierował różnymi samochodami i autobusami, także większymi od tego, który uległ wypadkowi, np. przegubowymi. Nie można mówić o braku jego doświadczenia czy umiejętności - powiedział Józef Rzepka.
Rzepka nie widzi również związku między wypadkiem a faktem, że termin ważności badań technicznych autokaru upłynął 9 lipca, czyli dwa dni przed katastrofą. Tego samego zdania jest serbska policja - podkreślił.
Do wypadku autokaru z 66 polskimi turystami wracającymi z pobytu w Bułgarii doszło w piątek o godz. 6.30 rano w okolicach miejscowości Indija, 20 km od Belgradu. Zginęło sześć osób, w tym dwoje dzieci.(PAP)