Szanujmy rady dobrych fachowców

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/jakubowski_jaroslaw.jpg" >Pan Marian, członek „kominiarskiego klanu Dąbrowskich”, wie, co mówi. W ciągu swojej 50-letniej pracy widział już niejeden wypadek i uratował niejedno ludzkie życie w porę wykrywając nieszczelność przewodu kominowego. Nam też przychodzi relacjonować państwu niejedną smutną historię z zabójczym gazem w tle.

Wielu z nas tkwi w przekonaniu, że przepisy wymyślono po to, żeby uprzykrzyć nam życie. W niejednym przypadku tak z pewnością jest, ale nie w przypadku kontroli kominiarskich. Tu naprawdę każde niedopatrzenie może kosztować w najlepszym wypadku utratę przytomności. Każdego roku w sezonie zimowym mamy całą serię śmiertelnych zatruć tlenkiem węgla i Bydgoszcz też jest na tej smutnej liście. O przestrzeganiu przepisów przypomina się zwykle dopiero przy okazji tragedii. Potem znowu górę bierze rutyniarstwo. Ale też źle pojmowana oszczędność. Jasne, że wizyta kominiarza nie jest tania, ale skoro już mamy własny dom, to minimum ten jeden raz w roku powinniśmy pana z czarnym cylindrze nająć.

<!** reklama>Administrator komunalny, spółdzielnie mieszkaniowe czy wspólnoty - także. Klimat, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości, nie zmieni się, więc problem będzie wracał z każdą zimą. Oczywiście, poprawa bezpieczeństwa wymaga inwestycji, takich jak np. wymiana pieców kaflowych w starym budownictwie. Żadne pieniądze nie zastąpią jednak wprawnego oka i doświadczenia mistrza kominiarskiego.