<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Nie wiem, kto za lat parę będzie symbolem IV RP. Pewnie taki ranking byłby zajmujący, i pewnie wysoko wylądowałby w nim Zbigniew Ziobro - dla jednych jako chory ambicjoner, dla innych jako zbawca na białym koniu. Dla mnie, niestety, jednym z symboli IV RP będzie na pewno Stanisław Ł. Zwany pieszczotliwie „Łyżwą”.
Bo gdzieś tam wokół tego żałosnego macho w białoczerwonej krawatce, aresztowanego wczoraj na trzy miesiące, krąży wszystko to, co wściekało nawet najgorętszych entuzjastów zerwania z „Rywinlandem”. To przerażające poczucie bezkarności „Łyżwy” i jemu podobnych, wynikające z oparcia koalicji na „przystawkach”. Ten awans na polityka - ba, budowniczego IV RP - faceta o moralności jak z horroru o polskim piekle, zresztą byłego TW (ciekawe, co najbardziej uwierało braci K. w tak uroczym partnerze?). I nawet teraz, kiedy jego towarzycho z Samoobrony trąbi na całą Polskę o zaplanowanych decyzjach niezawisłego sądu i zagrywa Kaczmarkiem, to znowu wskakujemy w jedną z najważniejszych debat IV RP. Cóż, „Łyżwa” to symbol i wielki wyrzut sumienia.
<!** reklama right>I tak jak dzisiaj „przystawki” nie mają co udawać, że do niedawna chodziły na pasku PiS, tak PiS nie ma co odżegnywać się od faceta, z którym grało się w jednej drużynie.
A tak swoją drogą, choć ja też zastanawiam się nad tym, jaka jest groźba mataczenia ze strony jegomościa, który na to mataczenie miał ostatnich parę miesięcy, to daleki byłbym od rzucania oskarżeń na sąd. Bo w dzisiejszej przedwyborczej atmosferze niezawisłość sędziowska ma się raczej lepiej niż gorzej.
