Chodzi o szczątki blisko 150 osób, które wydobyto podczas prac przy rewitalizacji fordońskiego rynku. Po wykopaniu zostały zabrane do badań, a potem po cichu pogrzebane przy Wiślanej.
Ta zniewaga pewnie krwi nie wymaga. Tak jednak ubodła fordońskich patriotów, że postanowili wykrzyczeć swój żal do mikrofonów Polskiego Radia Pomorza i Kujaw. W odpowiedzi od miasta usłyszeli, że pochówek w Starym Fordonie wprawdzie był tematem rozmów, lecz - zdaniem urzędników - nieoficjalnych i niewiążących. Na Wiślanej trafiły do specjalnej alei, w której grzebane są szczątki odnalezione w trakcie robót drogowych.
Patrząc na to zdarzenie z punktu widzenia mieszkańca innej dzielnicy, można by uznać pretensje fordonian za robienie z igły wideł. We mnie jednak wzbudziły sympatię. Uważam bowiem, że drobne gesty pamięci w lokalnej skali zasługują na szacunek na równi z wielkimi manifestacjami rocznicowymi, organizowanymi przez państwo.
