W czasie, gdy Robert Karaś kończył czwartą pętlę biegu, drugiemu w klasyfikacji Belgowi Kennethowi Vanthuyne pozostało jeszcze do przejechania rowerem aż około 360 km. Trzeci w klasyfikacji jest kolejny Polak Adrian Kostera.
Karaś zaczyna ostatni etap morderczego wyścigu
Triathlonista zakończył etap kolarski 40 minut po północy i udał się na odpoczynek. Po 3 godzinach snu ruszył do biegu na dystansie 422 km. Relację ze zmagań Polaka udostępnia w mediach społecznościowych jego zespół.
"Tak wygląda prawdziwy obraz wysiłku, jaki towarzyszy Robertowi. Opuchlizna całego ciała, brak czucia w palcach, szyję musi odchylać, aby przełknąć pokarm. Kazał nam prezentować ten wyczyn dokładnie tak jak to jest na żywo! Boimy się o niego bez przerwy, a on na to – jadę dalej! Co czuje człowiek po przepłynięciu 38 km i przejechaniu 1728 km? To wie tylko on!" – napisał team Karasia na Instagramie, publikując zdjęcia wyczerpanego zawodnika, tuż przed ukończeniem części kolarskiej zawodów.
"To niesamowite, w jakich oni są humorach" - komentowała na Instagramie żona Roberta Karasia Agnieszka Włodarczyk zachowanie żartującego z zawodnikiem sztabu, gdy Polak był już na końcówce rowerowej części 10-krotnego Ironmana. Aktorka wraz z synkiem również towarzyszą sportowcowi w niewyobrażalnie trudnych zmaganiach.
"Czy się denerwuję? No jasne, jak cholera! Ciężko patrzeć na cierpienie ukochanego, ale tłumaczę sobie, że przecież on sam tego chciał. To jest jego życie i pasja. Ma do tego ogromny talent, więc jedyne co mogę teraz zrobić to wspierać go z całych sił i nie przeszkadzać w realizacji celu. Niestety przeszkadzam całemu teamowi. Mają ze mną przerąbane. Zadaje mnóstwo pytań, chcę wszystko wiedzieć, kontrolować i pewnie uprzykrzam im życie. Ale serio widząc jak on wygląda chciałabym go zatrzymać, zdjąć z tej trasy, przytulić i zabrać do domu…" - pisała wcześniej w mediach społecznościowych aktorka, publikując zdjęcie Roberta Karasia z synkiem.
rs
