Strzał w „18”, czyli jaka kasa, taka klasa [komentarz o Zawiszy i nie tylko]

W ekstraklasie dzieją się rzeczy, które mogą niepokoić. Brakuje stabilizacji. Wisła Kraków właśnie urlopowała trenera Tadeusza Pawłowskiego, po trzech meczach od objęcia zespołu! Biedny ten trener, sympatyczny, ale - niestety - nie ma wyników. W Śląsku też się męczył i w końcu go urlopowano, zanim zwolniono.

„Wisła przekroczyła stan alarmowy” - tak zatytułował swój komentarz w „Przeglądzie Sportowym” red. Antoni Bugajski. Lubię dobre, trafiające w sedno tytuły. Miał właściciel Bogusław Cupiał dobrego trenera Kazimierza Moskala, ale kombinował. No to teraz „Biała Gwiazda” stała się jednym z kandydatów do spadku.

Cienko fedrują też w Zabrzu, nadal nieciekawie na Dolnym Śląsku, skąd pozbyto się Pawłowskiego, rewelacyjny lider z Gliwic stracił moc - ot, polska ekstraklasa.

Na ostatnim zjeździe PZPN prezes Zbigniew Boniek próbował przeforsować powiększenie ekstraklasy do 18 zespołów. I dostał odpór, z czego się... cieszę. Ja rozumiem, że kibic z każdego większego miasta, albo tego z piłkarskimi tradycjami chciałby mieć swoją drużynę w jak najwyższej klasie, najlepiej w ekstraklasie, ale...

Z czym do ludzi? Kryzys organizacyjny i sportowy, który toczy co najmniej połowę klubów i drużyn występujących obecnie w ekstraklasie jest najlepsza odpowiedzią, czy celowe jest powiększanie ligi. Według mnie nie.

A przecież im niżej, tym gorzej, a przynajmniej nie lepiej. Dobrym przykładem choćby problemy Dolcanu Ząbki, który po rundzie jesiennej zajmował wysokie 6. miejsce, ale właśnie ogłosił upadłość i wysłał pismo do PZPN, wycofujące zespół z rozgrywek I ligi.

I niczego nie zmieni tu fakt, że ktoś chciał wyciągnąć pomocną dłoń - dokładnie działacze GKS Bełchatów.

Na stronie „Eurosportu” czytam... „Prezes klubu napisał list z ofertą pomocy. Zachęca też innych, by uczynili to samo. - Być może wspólnymi siłami uda się uratować klub, który od lat inwestuje w ciekawy futbol i promuje dobrych piłkarzy” - pisze w liście do nie wiadomo kogo Krzysztof Nowicki.

Chwalebne to, ale już chyba po wszystkim, mleko się rozlało. Zespól praktycznie przestał istnieć, większość piłkarzy rozwiązała kontrakty, porozjeżdżała się po Polsce (np. bydgoszczanin Marcin Krzywicki do Chojniczanki).

W ekstraklasie źle, w I lidze jeszcze gorzej, ale tam chociaż są jakieś pieniądze do podniesienia z murawy i od sponsora telewizyjnego. Najpierw awans, a potem zobaczymy, jak to się je. Zawisza już wie. I nie jest w tak tragicznej sytuacji jak Dolcan Ząbki.

- Byłem na wielu zgrupowaniach za granicą, ale na tym obozie mieliśmy wszystko, dosłownie wszystko! - mówił zadowolony po powrocie z Hiszpanii trener Zbigniew Smółka.

Zatem kibic Zawiszy powinien się cieszyć, że...

...zespół miał kapitalne boisko na wyłączność i do dyspozycji siłownię, ekipa mieszkała w domkach pośród wielkich pól golfowych, gdzie spokój i cisza, było dobre wyżywienie, zespół wykonał 16 jednostek treningowych, zagrał trzy mecze kontrolne z trzema rywalami o innej charakterystyce, sztab szkoleniowy przeprowadził kilka analiz taktycznych.

I nie było czasu na lenistwo. - Było oczywiście niedaleko morze, ale nie pojechaliśmy do Hiszpanii po to, żeby wypoczywać. Przede wszystkim ciężko pracowaliśmy.

Presja, to chleb powszedni piłkarzy, trenerów i działaczy. Ci ostatni zmieniają szkoleniowców, a razem wymieniają kadrę zawodniczą.

Nie radził sobie z presją liderowania w ekstraklasie Piast, nie radzą sobie zespoły z ogona tabeli. A jak sobie poradzi z presją Zawisza, który musi gonić czołówkę I ligi i wygrywać każdy mecz, poczynając od Pogoni Siedlce?

- Całą presję staram się ściągać na siebie. Piłkarze mają mieć czyste głowy - tłumaczy Zbigniew Smółka.

Zobaczymy jak to będzie wyglądać w praniu. O, przepraszam - w graniu.