Incydenty na meczu Djurgarden - Lech
Do Sztokholmu na rewanż Lecha w 1/8 finału Ligi Konferencji udało się kilku polskich dziennikarzy. Zajęli miejsca w jednym rzędzie na trybunie prasowej. Kibice Djurgarden z sąsiadującego sektora VIP zaczęli być wobec nich chamscy na początku drugiej połowy, gdy poznański zespół grał już w przewadze jednego zawodnika.
Kibiców od dziennikarzy oddzielała jedynie niska barierka. Zaczęło się od rzucania chipsów, skończyło na groźbach, wyzwiskach i oblaniu piwem. Ucierpiały zalane laptopy i smartfony.
Będących pod wpływem alkoholu Szwedów powstrzymała dopiero interwencja służb porządkowych i policji. - Niestety, straszna wiocha. Najpierw dziesięć minut rzucania w nas jakimiś chipsami, później oblanie piwem. Skończyło się policją, która musiała wyprowadzić ze sky boxa najbardziej „odważnego” pana. I nawet szwedzkim dziennikarzom było wstyd - opisuje zdarzenia Sebastian Staszewski z Interii.
- VIP-y mocno utrudniały nam pracę, wylali na nas (dosłownie) swoją frustrację. Nigdy nie pracowałem przy meczu w takich warunkach, laptop zalany piwem - dodał Jakub Treć z Przeglądu Sportowego.
Widowisko pod dachem na Tele2 Arenie obejrzało 25 115 osób w tym prawie 1250 sympatyków Lecha. Ultrasi obu zespołów odpalili race; na początku spotkania zrobili to Szwedzi, co bardzo ograniczyło widoczność na murawie.
LIGA KONFERENCJI w GOL24
