Austriak Wolfgang Loitzl wygrał konkurs mistrzostw świata na skoczni normalnej. Wyprzedził swojego rodaka Gregora Schlierenzauera i Szwajcara Simona Ammanna.
Tuż za tymi tuzami uplasował się nieoczekiwanie Kamil Stoch. W pierwszej kolejce, po skoku na 99,5 m nawet bardzo długo prowadził, ale ostatecznie spadł na dziewiąte miejsce. W drugiej poprawił się o metr i... patrzył, jak rywale psują skoki, a on przesuwa się w klasyfikacji. Okazało się, że lepsi byli tylko najlepsi w tym sezonie zawodnicy, czyli Loitzl, Schlierenzauer i Ammann. Do medalu Stochowi zabrakło raptem ok. 2,5 metra... Czwarte miejsce nie jest specjalnie lubiane wśród sportowców, ale Polak zapewne przed konkursem wziąłby je w ciemno.
- Obydwa skoki w moim wykonaniu były bardzo dobre, choć nieco je spóźniłem. Myślę, że stać mnie było na trochę więcej, ale trzeba sobie zostawić coś na później - stwierdził Kamil Stoch.
<!** reklama>Po cichu liczyliśmy na przebudzenie Adama Małysza, ale do niczego takiego nie doszło. Oddał skoki na 96 i 89,5 metra, plasując się z kilkoma innymi zawodnikami na 22. miejscu. Do drugiej serii wszedł jeszcze Stefan Hula (był 26.).
- Na pewno jestem trochę zawiedziony, ale nie ma się co załamywać, trzeba do końca sezonu walczyć. Powiedzmy sobie szczerze. Mam blisko 32 lata, moja kariera sportowa w pewnym momencie musi się skończyć, ale ja jeszcze chcę pokazać, że potrafię dobrze skakać - stwierdził Małysz.
Dramat przeżył Fin Harri Olli - prowadził po 1. serii z dużą przewagą, ale kompletnie zepsuł drugi skok i był 13.(www.onet.pl)