Do tragicznego wypadku doszło w maju 2018 roku w Miedzianej Górze w świętokrzyskim, na DK 74. Ciężarówkę z naczepą prowadził 24-letni dziś Łukasz K. Drugim pojazdem, volkswagenem polo, podróżowały trzy siostry w wieku 25, 36 i 37 lat oraz dwuletnia córka jednej z nich. Kobiety mieszkały w Mokszynie w gminie Bieliny.
Oba pojazdy jechały w przeciwnych kierunkach DK 74. Na odcinku, gdzie jest ograniczenie do 50 km/h, kierująca polo chciała skręcić w lewo. Wtedy uderzyła w ich auto ciężarówka prowadzona przez Łukasza K.
- Zebrany materiał dowodowy wykazał, iż Łukasz K. kierując samochodem ciężarowym, poruszał się z prędkością o około 40 km/h wyższą niż maksymalna dozwolona i tym samym pozbawił się możliwości uniknięcia zderzenia z pojazdem, którym poruszały się pokrzywdzone – mówił Onetowi ponad rok temu Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Śledczy kierowali wówczas do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.
- Biegły wykazał, że w przypadku, gdyby poruszał się on z prędkością dozwoloną, to do zdarzenia by nie doszło, gdyż kierująca samochodem osobowym zdążyłaby wykonać manewr, tj. zjechać z pasa ruchu ciężarówki. Tym samym przyjąć należało, iż kierujący samochodem ciężarowym przyczynił się do zaistnienia wypadku, pozbawiając się możliwości uniknięcia zderzenia – dodał.
Obrona mężczyzny ma zastrzeżenia do sposobu oznakowania drogi. Wyrok ma zapaść 30 czerwca.
Źródło: Onet.pl
