Z BEATĄ MIKOŁAJCZYK, polską kajakarką, srebrną medalistką igrzysk olimpijskich w Pekinie, mistrzynią świata, Europy i wielokrotna mistrzynią Polski, zawodniczką UKS Kopernik Bydgoszcz, rozmawia Magdalena Jasińska.
<!** Image 2 alt="Image 159012" sub="Beata Mikołajczyk Fot. Jarosław Pabijan">Walczy Pani z jakimiś słabościami?
Jak każdy... Uwielbiam spać, ale od pierwszego października rozpoczęłam sezon. Kajakarze mają wakacje we wrześniu, więc wtedy długo leżałam w łóżku. Nie wyjechałam w tym roku na wakacje, bo odkładałam pieniądze na mój nowy dom.
Czy w przyszłym roku dom zostanie już oddany?
To zależy, ile będę pływała. Nie ukrywam, że robię to, co kocham i mam jeszcze z tego pieniądze. Pływanie to moja pasja, mimo że jestem 300 dni w roku poza domem.
Stan cywilny?
Panna
Czy jest Pani rodowitą bydgoszczanką?
Tak, tu się urodziłam i chodziłam do szkoły, a gdy skończyłam 14 lat wyprowadziliśmy się do Lipnik. W Bydgoszczy trenuję, autobus miejski dojeżdża, więc mam stały kontakt z miastem.
<!** reklama>Czy Pani rodzice mieli coś wspólnego ze sportem?
Mama trenowała piłkę ręczną, była bardzo dobrą atakującą. Kontuzja kolana zakończyła jej karierę. Mój tata to antytalent sportowy, czego nawet nie ukrywa.
Jak Panią zarażono sportami wodnymi?
Generalnie od początku lubiłam wodę. Pływać nauczył mnie tata, zabrał mnie na głębszą wodę i odpłynął. Ja bez gruntu pod nogami poczułam, że utrzymuję się na wodzie.
Ale to było pływanie wpław...
W Szkole Podstawowej nr 11 zaczęłam grać w szachy, ale nie mogłam usiedzieć w miejscu, ciągnęło mnie do wody. W pewnym momencie pojawił się w szkole mój trener - Wiesław Rakowski - i zachwalał pływanie w kajakach, wtedy jednak nie poszłam. Dopiero koleżanka z klasy mnie spakowała i zabrała.
Zmieniła Pani szkołę?
Tak, po dwóch tygodniach trener zaproponował, bym zmieniła szkołę na sportową. To była moja pierwsza życiowa decyzja.
Czy pierwsze sukcesy przyszły szybko?
Po dwóch latach mogłam wziąć udział w zawodach. Wyniki były coraz lepsze i trudno już mi było się z tego wyplątać.
Trening jest tylko na wodzie?
Nie, chodzimy na siłownię, rozciągamy się, gramy w piłkę, biegamy, pływamy w basenie.
Co robiła Pani po szkole?
Trzeba było wybrać studia, bo sport się kiedyś kończy. Wybrałam wychowanie fizyczne na UKW i zaocznie socjologię. Podczas pierwszego roku na UKW miałam kontuzję i nie znalazłam wsparcia na uczelni. Miałam problem z kolanem, blokowało mi się. Przeskakując przez płotek kontuzja się odnowiła i dałam sobie spokój z wychowaniem fizycznym. Teraz studiuje na WSG - turystykę i rekreację - idą mi na rękę, mam stypendium i zdaje wtedy, kiedy jestem w Bydgoszczy.
Czy stosuje Pani diety?
W sezonie muszę się powstrzymywać od potraw kalorycznych. Pilnuję wagi, bo potem to wszystko trzeba przewieźć w kajaku. Po finale igrzysk olimpijskich wpadłyśmy z Anetą Konieczną w nocy do stołówki i zjadłyśmy pizzę i makarony. Wcześniej, przed zawodami, zjadłam pół snickersa i kawałek arbuza. To jest sport. Każdy kilogram to są ułamki sekund, wiosło, które się lepiej trzyma, nieporysowany kajak to też są ułamki sekund. My przegrałyśmy o 48 tysięcznych sekundy i to boli, bo będąc czwartym jest się nikim.
Jak długo będzie Pani pływać?
Nie wiem, tyle, na ile pozwoli mi organizm.
A co potem?
Będę kurą domową (śmiech). Mam różne pomysły na życie. Może otworzę hotel dla zwierząt. Nie wiem, gdzie mnie życie poniesie, będę musiała się przystosować. Chciałabym zakończyć karierę niepokonana, ale nie wiem, czy mi się uda.
Jaką muzykę Pani lubi?
Słucham praktycznie każdego gatunku. Przed startem słucham muzyki rytmicznej, na zawody nie wolno nam brać żadnych urządzeń elektronicznych, więc nie można się do tego przyzwyczajać podczas treningów.
Wywiad w radiu
- Magda Jasińska zaprasza do wysłuchania audycji „Zwierzenia przy muzyce” w Polskim Radiu PiK w każdy wtorek o godzinie 23.03 i sobotę o godz. 15.05.