Otrzymaliśmy odpowiedź firmy Magellan SA na publikacje Grażyny Ostropolskiej „Toruńska choroba naszych szpitali” i „Jak nas Toruń... uzdrawia” z 18 czerwca. Oto jej podstawowe tezy:
Stwierdzenie: „firma Magellan, zbijająca miliony na handlu szpitalnymi długami” jest dla spółki krzywdzące. Spółka Magellan nie zajmuje się sprzedażą długów szpitalnych tylko finansowaniem bieżącej działalności oraz inwestycji podmiotów, działających w sektorze ochrony zdrowia.
<!** reklama>Stwierdzenie: „skupowanie szpitalnych długów to znakomita inwestycja finansowa. Tanio kupione od szpitalnego dostawcy (za 60-70 proc.) szybko procentują” drastycznie odbiega od cen zakupu, oferowanych przez spółkę Magellan.
Stwierdzenie: „ma dostęp do finansowych tajemnic bydgoskich szpitali „Jurasza” i „Biziela” jest nieprawdziwe, bowiem Magellan nie ma dostępu do żadnych informacji poufnych wymienionych placówek zdrowia. Jedyne informacje, jakie spółka posiada pochodzą z ogólnodostępnych źródeł, takich jak BIP czy KRS.
Michał Kornatowski od maja 2009 r. nie zasiada już w Radzie Nadzorczej Magellana, a Marek Wójtowicz, po powołaniu go do Rady Nadzorczej Magellana złożył rezygnację z zajmowanej w szpitalu funkcji.
Szpital im. Biziela nigdy nie wystąpił z powództwem wobec spółki Magellan, stąd cytowana wypowiedź Andrzeja Motuka: „Procesowaliśmy się ze spółką Magellan. Wykupiła od wierzycieli długi szpitala wartości kilku milionów złotych. Sposobem. Zawarła z naszym wierzycielem umowę o wzajemnym poręczeniu i postawiła nas przed faktem dokonanym. Próbowaliśmy ich manewr zaskarżyć i unieważnić, ale sąd w Łodzi nie chciał słuchać o społecznej roli szpitala. Magellan wygrał proces, a my musieliśmy mu płacić coraz większe raty” jest jawną manipulacją.
Wypowiedź A. Motuka, że jako dyrektor szpitala nie korzystał z rozwiązań, proponowanych przez spółkę jest nieprawdziwa, ponieważ Magellan posiada dokumenty, potwierdzające wyrażenie w 2 przypadkach zgody na cesje wierzytelności szpitala oraz umowę pożyczki na znaczną kwotę, podpisaną przez Andrzeja Motuka, reprezentującego szpital.
Autorka publikacji odpowiada spółce
- Domyślam się, że to, za ile Magellan skupuje długi, to tajemnica handlowa - pisze Grażyna Ostropolska
Po zapoznaniu się z odpowiedzią spółki Magellan SA autorka artykułów stwierdza:
Czymże innym niż handlowaniem jest zakup szpitalnych długów i żądanie od lecznic natychmiastowego ich wykupu pod groźbą egze- kucji? Zresztą na swoich reklamowych stronach internetowych Magellan SA nie ukrywa, że „siły sprzedaży Magellana to profesjonalni, dobrze wykształceni handlowcy”.
Domyślam się, że to, za ile Magellan skupuje długi, to tajemnica handlowa. Są firmy, które skupują je za 60-70 proc. i takie, którym handel długami przynosi znacznie większe zyski.
To Magellan chwali się w swoich reklamach „unikalną wiedzą na temat sytuacji finansowej szpitali”. Można dyskutować, czy BIP i KRS, do których każdy ma dostęp, to unikalne źródła wiedzy.
Informację o tym, że Michał Kornatowski zasiada w Radzie Nadzorczej Magellana sprawdziliśmy na stronie internetowej spółki, zatytułowanej „Życiorysy zawodowe członków Rady Nadzorczej Magellan SA, powołanych w dniu 6 maja 2009 roku uchwałami Zwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy”. Michał Kornatowski występuje tam jako świeżo wybrany wiceprzewodniczący rady.
Na zastrzeżenia, dotyczące wypowiedzi byłego dyrektora „Biziela”, odpowie on sam.
Czy spółka straszyła szpital?
- Pieniądze „pożyczone” od Magellana kosztują bardzo dużo - mówi Andrzej Motuk
<!** Image 2 align=right alt="Image 153485" sub="Andrzej Motuk, były dyrektor szpitala im. Biziela / Fot. Archiwum „Expressu”">Z byłym dyrektorem „Biziela”, ANDRZEJEM MOTUKIEM, o zarzutach spółki Magellan SA rozmawia Grażyna Ostropolska.
Magellan uważa pańską wypowiedź: „Procesowaliśmy się ze spółką Magellan” za jawną manipulację, bo szpital im. Biziela nie wystąpił przeciw niej z powództwem...
Proces był, ale z powództwa Magellana. Spółka ta przejęła od kontrahentów szpitala (w drodze umowy-poręczenia) nasze zobowiązania za lata 2006-2007 na kwotę około 600 tys. złotych i wystąpiła z propozycją ich spłaty. Rozmowy nie przyniosły rezultatu, więc Magellan SA zagroziła, że postawi całość tych zobowiązań do egzekucji. I rzeczywiście złożyła wniosek do sądu w Łodzi o zabezpieczenie w depozycie sądowym kwoty ponad miliona złotych na poczet ich spłaty. To było w kwietniu 2009 roku. Wyrok - po naszych apelacjach - uprawomocnił się w końcu ubiegłego roku. A konkluzja jest taka: spółka Magellan straszyła szpital, że narobi mu problemów. I faktycznie tak się stało. Zajęty szpitalowi milion złotych leżał przez trzy kwartały w nieoprocentowanym depozycie sądowym.
Magellan miał podobno Pańską zgodę na cesję szpitalnych wierzytelności i podpis na umowie pożyczki dla szpitala na znaczną kwotę?
Te dwie cesje to były sytuacje absolutnie wyjątkowe, bo dotyczyły umów z bardzo ważnymi kontrahentami. A pieniądze „pożyczone” od Magellana kosztują bardzo dużo, więc takie eufemizmy, jak „programy, pożyczki, rozwiązania” zgrabnie zakrywają fakt czerpania korzyści z lichwy niemalże, bo jak inaczej nazwać ten proceder? Warunki stawiane nam przez Magellana miały charakter propozycji nie do odrzucenia, gdyż alternatywą była egzekucja komornicza. Jej skutki są dla szpitali tak dolegliwe, że wywołały debatę sejmową i propozycje zmiany prawa egzekucyjnego. Widocznie lobby instytucji i firm, dla których utrzymanie prawnego status quo było warunkiem istnienia, okazało się skuteczniejsze, bo nic się istotnie w handlu długami szpitali nie zmieniło.
