Spis treści
4 lipca 2024 roku doszło do pożaru przyczepy gastronomicznej w Białych Błotach pod Bydgoszczą. W akcji uczestniczyło kilka wozów straży pożarnej. Dobrze, że ogień szybko ugaszono i nie zdążył zagrozić okolicznej infrastrukturze, wszak to centrum dużej wsi. Obok jest mnóstwo różnych budynków, sporo sklepów. Znane sieci handlowe.
Najpierw była pizza
Z informacji udzielonych nam przez bydgoskich strażaków wynika, że doszczętnie spłonęło wnętrze popularnej budki z kebabami.
- Strażacy wstępnie ocenili, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Najbardziej bałem się, że wybuchną butle z gazem, ale, jakimś cudem, tak się nie stało! - mówi właściciel.
Polecamy też: Pożar w Białych Błotach. Spaliła się budka z popularnym kebabem
Z rodziną mieszka we Włókach (gmina Dobrcz, powiat bydgoski). Przygodę z gastronomią zaczynał od prowadzenia pizzerii w Dobrczu i Koronowie.
Opowiada, że szło świetnie: - Syn mi pomagał. Poszedł nawet do szkoły gastronomicznej, robił pyszną pizzę.
- Marcin od urodzenia cierpiał na chorobę genetyczną Recklinghausena NF1 (nerwiakowłókniakowatość typu 1). Do tego latem 2021 roku doszła druzgocąca wiadomość. Lekarze postawili straszną diagnozę: nowotwór złośliwy, mięsak wrzecionowaty prawego przedramienia z przerzutami do płuc.
Niestety, guz szybko osiągnął taką wielkość i formę, że medycy nie mieli wyboru i musieli podjąć najtrudniejszą decyzję. 19-latek był już na krawędzi sepsy i kompletnego wyniszczenia organizmu.
Ręki nie dało się uratować, ale amputacja uratowała Marcinowi życie.
Gdy świat się w jednej chwili wali...
Pisaliśmy o akcjach pomocowych i koncertach dla Marcina. Rodzice zbierali dla niego pieniądze na specjalistyczną protezę ręki, która kosztowała 200 tys. zł.
- Udało się uzbierać całą kwotę, ale Marcin - nazywany „Cin-kiem” - tego nie doczekał. Zmarł w czerwcu 2022 roku, mając zaledwie 19 lat.
Rodzina zdecydowała, że przekaże protezę innemu chłopakowi.
Jakiś czas temu Michał Łopatka umieścił na swoim Facebooku taki post: „Dostałem filmik od Bartka spod Konina i rękę bioniczną, na którą zbieraliśmy wszyscy na Siepomaga, a której „Cinek” nie doczekał, niestety. Jest to dla mnie niezwykle wzruszająca chwila, bo patrząc na Bartka widzę oczyma wyobraźni cząstkę Marcina i cieszę się, że nasz wspólny trud nie poszedł na marne. Tata Bartka napisał, że jest on szczęśliwy i w końcu ma znowu dwie ręce. Bartek rękę stracił w wypadku. Pół roku zajęło dostosowanie protezy do kikuta w Inovamedzie. Niech mu służy jak najlepiej, dla mnie to bardzo ważne”.
Śmierć Marcina zmieniła wszystko.
Ojciec: - Świat mi się w jednej chwili zawalił!
Polecamy też: 19-letni Marcin z Bydgoszczy walczy z nowotworem. Potrzebne wsparcie!
Panu Michałowi choć trochę ulgi przynosił sport: - Bawię się w tak zwanych Mastersów, czyli weteranów we wiosłach. Jako zawodnik brałem udział w pierwszej edycji Wielkiej Wioślarskiej w Bydgoszczy, a jako masters wygrałem jubileuszową XXX edycję Wielkiej Wioślarskiej. Taka odskocznia od codzienności...
Koniec z gastronomią, bo przyniosła same nieszczęścia!
Jednak pizzerii już nie był w stanie dalej prowadzić, nie miał siły: - Wszystko kojarzyło mi się z „Cinkiem”, każdy kąt, wracały wspomnienia... Nie mogłem w tym tkwić i w końcu zamknąłem lokal. Jednak trzeba z czegoś żyć, mam rodzinę, dzieci. Wymyśliłem więc przyczepę gastronomiczną i zostałem franczyzobiorcą sieci Bafra Kebab. Przyczepę wziąłem w leasing. Najpierw była budka z kebabami w bydgoskim Fordonie, a od 12 kwietnia działałem w Białych Błotach. To się tutaj całkiem fajnie rozkręcało i nagle ten pożar zniszczył wszystko - mężczyzna jest załamany.

za zgodą autora: Włodzimierz Świtalski
- Brak mi słów na to wszystko. Życie nas nie oszczędza. Za dużo tego wszystkiego. Straciliśmy podstawowe źródło utrzymania. Przyczepa była wyleasingowana, więc na pieniądze z ubezpieczenia liczyć nie możemy. I znów pod górkę!
Obok spalonej budki z kebabem jest pawilon (na szczęście nie spłonął), w którym pan Michał prowadzi franczyzowe biuro podróży Travelplanet. Od niedawna. Nie zdążył go jeszcze rozkręcić, a życie kosztuje.
Więcej spokoju! To aż tak wiele?
W rozmowie z nami mówi od serca, że na zawsze kończy z gastronomią, bo przyniosła mu same nieszczęścia: - Sprzedaję wycieczki do różnych krajów i z okna patrzę na spaloną przyczepę. Myślę sobie, że może teraz los się w końcu do mnie uśmiechnie i moja obecna praca pozwoli mojej rodzinie przetrwać ten najgorszy czas. Chciałbym, żeby w moim życiu wreszcie było więcej spokoju. Czy to aż tak wiele?
