Zarządzenie ministra finansów dopuszczające usypianie psów, które kończą służbę w Izbie Celnej, wzbudziło ostry sprzeciw w Internecie. W realu celnicy mówią, że przepis nigdy nie miałby zastosowania.
Całą Polskę obiegła i wzburzyła informacja o tym, że minister finansów Jacek Rostowski podpisał się pod zarządzeniem pozwalającym na eutanazję psów, które zostają wycofane ze służby w Izbie Celnej i nie znajdują opiekuna. Internauci nie zostawili na tym pomyśle suchej nitki: „Eutanazja dla ministra!”, „Idiotyzm!”, „Okrucieństwo” - czytamy komentarze opublikowane na specjalnym profilu portalu Facebook. Celnicy na swej stronie piszą, że przepisy są nieetyczne i niezgodne z Ustawą o ochronie praw zwierząt. Powstała też petycja do premiera żądającą wycofania zarządzenia. W odpowiedzi Ministerstwo Finansów próbuje tłumaczyć się ze swojego stanowiska i wydało wczoraj oświadczenie, w którym czytamy, że „pojęcie eutanazja oznacza uśmiercenie istoty nieuleczalnie chorej i cierpiącej”. <!** reklama>
- Pojęcie eutanazja w ogóle nie powinno się tam pojawić - komentuje Izabella Szolginia, szefowa bydgoskiego schroniska dla zwierząt.
Przewodnicy psów, którzy pracują w służbach mundurowych, też nie dopuszczają takiej opcji. - Jestem zaskoczony całą tą sytuacją - mówi Janusz Ejdowski, funkcjonariusz Izby Celnej w Toruniu, który od kilku miesięcy współpracuje z Bajanem, młodym owczarkiem belgijskim, wyszkolonym do wykrywania wyrobów tytoniowych - Żaden przewodnik nie opuści swojego psa. Nawet jeśli jest ułomny z powodu wieku albo utraty węchu, emeryturę spędza ze swoim przewodnikiem. Jestem przekonany, że taki przepis nie miałby zastosowania. Łączy nas z psami szczególna relacja.<!** Image 3 align=none alt="Image 182693" >
Bajan mieszka ze swoim przewodnikiem. Obecnie są na urlopie. - Ma duży temperament i uwielbia swoją pracę. Nawet kiedy jest dzień, że nic nie wywącha, to specjalnie chowam mu paczkę papierosów, aby mógł ją znaleźć i zasłużyć na nagrodę - mówi Janusz Ejdowski.
W bydgoskiej policji pracuje 21 czworonogów. W przypadku służb mundurowych przepisy nic nie mówią o eutanazji, a sprawa z psem emerytem najczęściej wyjaśnia się sama. - Przez 25 lat nie pamiętam, aby przewodnik zostawił psa. Jeden z moich psów, który przestał być pomocny w służbie, został wykorzystany do szkolenia innego przewodnika, a drugi pracował 13 lat, prawie do samego końca. Był pod moją opieką i nie odszedł w samotności - wspomina Włodzimierz Marcinkowski, który obecnie jest przewodnikiem Taja - labradora, który specjalizuje się w wykrywaniu narkotyków, i Baja - owczarka niemieckiego potrafiącego wywąchać zapach ludzkich zwłok. Oba psy mieszkają w policyjnych kojcach, ale ich partner dba o nie codziennie. - To nie są psy, z którymi tylko pracuję. Przychodzę do nich w świątek, piątek, a w okresie urlopowym szukam zastępstwa, które one akceptują - wyjaśnia policjant.
Wiosną służbę w bydgoskiej straży miejskiej rozpoczną trzy owczarki niemieckie - Pako, Nero i Echo. Mają już przydzielonych przewodników i wspólnie przechodzą szkolenie. - Są jeszcze szczeniakami, nikt nie myśli o tym, co się z nimi stanie, kiedy nie będą mogły już pracować. Podejrzewam, że zostaną przy swoich przewodnikach - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy Straży Miejskiej.