Sojusz zostaje w koalicji z Platformą

- Nie zdecydowaliśmy o wyjściu z koalicji. To prezydent wysyłał sygnały, że zamierza przemyśleć formułę współpracy z SLD - zastrzega Tomasz Puławski, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej SLD. - Rada podejmowała decyzje o koalicji i tylko rada może ją zerwać, na teraz takiego tematu nie ma - dodaje.
[break]
Wiadomo jednak, że wkrótce w koalicji może zazgrzytać po raz kolejny. Nierozstrzygnięta została bowiem kwestia ulg w komunikacji publicznej, a ich przywrócenia SLD konsekwentnie domaga się od czasu, gdy pewne grupy mieszkańców je straciły.

Działacze SLD radzili też, jak zachować się przed nadchodzącymi wyborami. - Uznaliśmy, że teraz najważniejsza jest kampania do Parlamentu Europejskiego. Gramy na naszego lidera Janusza Zemkego i bydgoszczankę Elżbietę Krzyżanowską. Dopiero po wyborach zdecydujemy, kto z trójki kandydatów - Anna Mackiewicz, Jan Szopiński czy ja - będzie kandydatem na prezydenta Bydgoszczy. Stanie się to nie wcześniej niż na przełomie maja i czerwca. Przy okazji chciałbym zdementować informacje, że możliwe jest poparcie w wyborach Romana Jasiakiewicza. Już dawno zdecydowaliśmy, że wystawimy kandydata, który ma legitymację Sojuszu Lewicy Demokratycznej w kieszeni. Owszem, Roman Jasiakiewicz był kiedyś w SLD, ale potem odwiedził inne ugrupowania - mówi Tomasz Puławski.

Przewodniczący zaprzeczył też, że SLD myśli o budowaniu bloku wyborczego z Twoim Ruchem.

- Zapowiedzi posła Łukasza Krupy o wspólnym bloku to raczej próba poszukania miejsca dla tej formacji w bydgoskim samorządzie, niczego takiego nie przewidujemy,
Wiele osób oczekiwało, że na zwołanej wczoraj konferencji prasowej przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz wyjawi swoje plany dotyczące wyborów. Zwłaszcza, że sojusz przewodniczącego z prezydentem Rafałem Bruskim zawarty w sprawie Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych stał się przeszłością. Żadne deklaracje jednak nie padły.

- Na razie mamy przed sobą inne wybory, do Parlamentu Europejskiego. Czas na decyzje i deklaracje jeszcze przyjdzie - ucina spekulacje Roman Jasiakiewicz.
Sytuacja wyjaśnia się w Prawie i Sprawiedliwości. Jedynym „kandydatem na kandydata” w wyborach na prezydenta Bydgoszczy jest radny Marek Gralik. Niezbędne poparcie zebrał również radny Tomasz Rega, ale ostatecznie poparł on swojego kolegę. - Teraz członkowie PiS przez kilka dni będą decydować, czy mnie poprą czy nie. Nie kryję, że bardzo mi na tym poparciu zależy, bo to od tych ludzi i ich zaangażowania zależy wynik wyborczy. Dostawałem wiele sygnałów o poparciu i liczę, że tak się właśnie stanie - nie kryje Marek Gralik.

Jeśli radny otrzyma poparcie, a jest to przesądzone, potrzebna będzie jeszcze zgoda centrali i akceptacja kandydata na prezydenta. - W miastach wojewódzkich centrala przygląda się kandydatom, ale weryfikuje ich negatywnie bardzo rzadko, tylko w sytuacjach, gdy ma do nich jakieś zastrzeżenia - mówi Marek Gralik.

Co skłoniło radnego, znanego raczej z kompromisowego, rzeczowego i merytorycznego nastawienia, do wzięcia udziału w wyborach prezydenckich, w których wszystkie chwyty są dozwolone? - Trzeba odwrócić myślenie o polityce. Wiele osób mówiło mi: „Gdzie się pchasz Marek, jesteś na to za uczciwy”. A dlaczego niby mam stać się mniej uczciwy po wyborze? Czy polityka zawsze musi być kojarzona z czymś złym? - zauważa Marek Gralik. - Nie chcę się bić z kimś tylko chcę się bić o Bydgoszcz. I tak się właśnie stanie, gdy zostanę kandydatem partii - zapowiada radny.