W czwartek zastrzelił się 18-latek z Lniana. Kilka dni wcześniej na Diabelcach koło Świecia powiesiła się kobieta. Co powoduje, że coraz więcej osób targa się na swoje życie?
<!** Image 2 align=right alt="Image 39553" sub="Diabelce doczekały się smutnego określenia „wzgórz samobójców”. Ostatnio targnęły się tam na życie dwie osoby">Na temat samobójstwa na Diabelcach natychmiast pojawiły się plotki. Jak się dowiedzieliśmy, nie jest to zaginiona 18-letnia dziewczyna, której poszukuje matka poprzez ogłoszenia rozwieszone w mieście. Chodzi o zupełnie inną osobę.
Witaj smutku
To już kolejny przypadek. Dwa tygodnie temu blisko 200 policjantów, harcerzy, strażaków i mieszkańców szukało 45-letniego mężczyzny, który powiesił się na terenie szpitala psychiatrycznego w Świeciu.
Lekarze podkreślają, że o tej porze roku nasilają się skłonności samobójcze u wielu ludzi. Krótsze dni powodują niedobór światła, a to wpływa na zły nastroju. W takim stanie często pojawiają się myśli samobójcze.
<!** reklama left>- Jesienią i zimą obserwujemy zwiększoną ilość stanów depresyjnych. Jeśli u kogoś dłużej niż dwa tygodnie bez wyraźnego powodu trwa ogólne zniechęcenie, nie ma ochoty wychodzić z domu, nic go nie cieszy, nie może spać, albo śpi zbyt długo, to natychmiast powinien zgłosić się do lekarza - radzi Jarosław Uziałło, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu.
Kolejną przyczyną załamań nerwowych są czynniki społeczne: brak pracy i bieda, albo wypalenie spowodowane „wyścigiem szczurów” w pędzie do kariery.
- Wiele osób, osiągnąwszy sukces zawodowy, zadaje sobie nagle pytanie: co dalej? Mają wprawdzie dobrą pracę, dom i pieniądze, ale przygnębia je świadomość, że zdobyli już wszystko, co mogli i nie są w stanie przekroczyć kolejnego pułapu. Pozostaje im jedynie walka z młodszymi o utrzymanie osiągniętej pozycji. Niektórzy nie wytrzymują i targają się na swoje życie - mówi doktor Uziałło.
Fałszywy wstyd
Nie wytrzymują też ludzie młodzi, w wieku 15-18 lat, czyli w okresie dojrzewania, ale z zupełnie innych powodów. Występuje u nich wtedy nadmierna wrażliwość na czynniki zewnętrze. Problemy, które dorosłym wydają się drobiazgami, urastają u nich do rangi tragedii. Wydaje im się, ze jedynym wybawieniem z kłopotów będzie śmierć.
W naszym społeczeństwie wciąż funkcjonuje mylne pojęcie psychiatry, jako „lekarza wariatów”.
- Każdy z nas ma problemy, a psychiatrzy są ludźmi, którzy mają łagodzić ich negatywne następstwa. Twierdzenie, że do psychiatry chodzą tylko chorzy psychicznie, jest bzdurą - podkreśla Jarosław Uziałło. - Czasami w takim okresie jak teraz, kiedy nasilają się stany depresyjne, wystarczy jedno opakowanie leku, aby wyjść „z doła” i dalej już normalnie funkcjonować bez zażywania lekarstw. Fałszywie pojęty wstyd czy brak odpowiedniej motywacji ze strony najbliższych, żeby zasięgnąć fachowej porady, może mieć fatalne następstwa - dodaje doktor Uziałło.