Podwyżki ceny paliwa zmuszają kierowców do szukania oszczędności. Zmiana z „benzyniaka” na auto z napędem gazowym jest jedną z najpopularniejszych decyzji.
<!** Image 2 align=left alt="Image 3534" >Prognozy specjalistów zajmujących się rynkami naftowymi pogrążają kierowców w rozpaczy. Nie jest wykluczone, że na stacjach benzynowych zobaczymy cenę pięciu złotych za litr benzyny. Najpopularniejszym pomysłem na oszczędności jest nadal przerabianie auta na „gazowe”, ale jest to opłacalne dla tych, którzy dużo jeżdżą.
- Podstawa to sprawny samochód z czystymi katalizatorami, filtrami i ogumieniem, z którego wymianą nie można zwlekać - radzi Lech Świątek, właściciel jednego z bydgoskich zakładów tuningujących. - Warto sprawdzić na tak zwanej hamowni, czy moc silnika nie spadła, bo wtedy „bierze” więcej benzyny oraz zbadać geometrię układu jezdnego. W miarę możliwości, unikać korków i pozdejmować bagażniki, które zakłócają dynamikę jazdy.
Specjaliści radzą, aby dopiero po sprawdzeniu samochodu przystępować do przeróbek. - Możliwości jest kilka, ale wiele zależy od modelu samochodu. Pewne rezultaty może dać sportowy układ wydechowy. Można też „pobawić się” elektroniką czy przyspieszyć zapłon. Może to jednak spowodować, że spalane paliwo nie będzie spełniało norm ekologicznych - ostrzega Lech Świątek.
Triumfy święcą magnetyzery paliwa. - Montuje się je na dojściu paliwa do silnika. Są wielkości małej puszki. Działają bezpośrednio na cząsteczki paliwa powodując, że silnik chodzi lepiej. Najlepsze podnoszą nawet moc silnika i pozwalają zaoszczędzić ponad 10 procent spalanego paliwa - chwali Patryk Ścieszyński, właściciel innego serwisu.
Tego typu udoskonalenia możemy jednak zastosować w używanych samochodach. Kupione w salonach samochodowych i będące na gwarancji nie mogą być w ten sposób modernizowane. - Cała grupa Volkswagena uważa, że silniki stworzone dla etyliny nie będą dobrze spełniać swojego zadania z innymi mieszankami paliwowymi, stąd w okresie obowiązywania gwarancji takie zmiany są wykluczone - mówi Piotr Lorek z bydgoskiego salonu Skody.
Najtańszym rozwiązaniem byłby zakup auta na gaz ziemny. Jest to popularne w Niemczech i Włoszech, jednak w naszym kraju należy nadal do rzadkości. O potencjale tego rozwiązania (litr „ziemnego” kosztuje około złotówki) świadczy zainteresowanie taką technologią ze strony bydgoskich MZK, które w poszukiwaniu oszczędności chętnie widziałyby ją w swoich wozach.