https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słonie rozstrzelane we wrocławskim zoo

Już pierwsze słonie przywiezione do Wrocławia po wojnie, wykopały na wybiegu szczątki należące do słoni indyjskich zastrzelonych w tym miejscu przed najazdem radzieckiej armii. Dziś mieszkają tu Birma i Toto.
Już pierwsze słonie przywiezione do Wrocławia po wojnie, wykopały na wybiegu szczątki należące do słoni indyjskich zastrzelonych w tym miejscu przed najazdem radzieckiej armii. Dziś mieszkają tu Birma i Toto. Fot. Janusz Wójtowicz
Zwierzęce kości – prawdopodobnie słonia indyjskiego - zostały znalezione we wrocławskim zoo. Pracownicy chcieli wkopać nowy pień na wybiegu słoni. Nie pierwszy raz natrafili pod ziemią na zwierzęce szczątki. Z pewnością jest to ślad po najbardziej dramatycznych i krwawych dniach w dziejach zoo – oblężeniu Festung Breslau. Wiele zwierząt padło wtedy w wyniku bombardowania miasta, inne zmarły z wyziębienia lub uciekły. Drapieżniki zostały rozstrzelane z karabinów maszynowych. By nie zaatakowały ludzi i nie siały spustoszenia. Ich ciała zakopano na wybiegach.

W latach 1944-1945 wrocławskie zoo unicestwiono. Wojna pozbawiła życia nie tylko ludzi, ale i zwierzęta. Pierwsze padły jesienią. Bomby zniszczyły budynki ogrodu zoologicznego, zabiły znajdujące się w wolierach egzotyczne ptaki. Jedne zostały uwięzione w gruzach, inne przywalone odłamkami. Ocalałe w niedługo potem fruwały w parku Szczytnickim.

Drapieżniki nie miały szans na przeżycie. Na rozkaz Hitlera karabinami maszynowymi rozstrzelano je w środku srogiej zimy. Pracownicy zoo nie mogli patrzeć na padające jeden po drugim wilki, niedźwiedzie, niedźwiedzie polarne, lwy, tygrysy, lamparty. Ocalała jedna niedźwiedzica – Lola, która ukryła się za skałą i hipopotam Lorbas. Potem rozstrzelano słonie – które choć roślinożerne, uznano za niebezpieczne.

Zwierzęta zabijano strzałami w głowę. Słonie indyjskie zgodnie z rozkazem zakopano potem w głębokich dołach. Tam, gdzie żyły i mieszkały – na ich wybiegu w słoniarni. Budynek i wybieg pozostał tam do dzisiaj. Pierwsze słonie przybyłe do Wrocławia po wojnie, gdy zoo zaczęto odbudowywać, wykopały część kości same. Te mądre zwierzęta zdawały się wiedzieć więcej niż ludzie. Dziś zamieszkały tam kolejne słonie indyjskie, Birma i Toto.

Przed kilkoma dniami pracownicy wrocławskiego zoo chcieli wkopać w wybieg nowy pniak dla słoni. Te największe ssaki lądowe często drapią się, ocierając swoją grubą skórę o drzewa. W ziemi znaleziono kilka fragmentów kości, prawdopodobnie należących do słoni indyjskich zastrzelonych w tym miejscu podczas wojny.

– Oddaliśmy kości do badań naukowcom z Uniwersytetu Przyrodniczego. Przyjdzie im je zidentyfikować – mówi nam Radosław Ratajszczak, dyrektor wrocławskiego zoo. Szczątki mają trafić do zbiorów Muzeum Przyrodniczego.

Inne zwierzęta ginęły od bomb, a ich kości odnajdywano w zoo już wcześniej. Choćby szczątki zwierząt parzystokopytnych, bydła. Przed bombardowaniem we wrocławskim zoo kwitło życie. Oprócz beduinów, których można było oglądać w ramach pokazów ludności etnicznej różnych zakątków świata i wymienionych wcześniej gatunków, mieszkały tu choćby słynny szympans Moritz (który ocalał z wrocławskiego zoo, ale nie żył długo po wojnie), żubry, hipopotamy żyrafy, pumy, i manat.

Manat z wrocławskiego zoo zamarzł w swoim basenie z powodu niskich temperatur. Wojenna zima była równie niebezpieczna co kule, bomby i granaty. Część zwierząt nie wytrzymała takich warunków w zniszczonych pawilonach. Te, które uciekły, nie znalazły pożywienia.

Po wojnie ocalało około 200 z 2 000 zwierząt. Rozesłano je do ogrodów zoologicznych m.in. w Poznaniu, Krakowie i Łodzi. Po latach był problem z ich odzyskaniem. Dziś wrocławskie zoo, odrodzone jak feniks z popiołów, jest największe w Polsce i znajduje się w pierwszej piątce najchętniej odwiedzanych ogrodów zoologicznych w Europie.

O gorzkiej historii wrocławskiego zwierzyńca najchętniej byśmy zapomnieli. Niestety od czasu do czasu pracownicy zoo natrafiają pod ziemią na kolejne znaleziska. Na wybiegu niedźwiedzi odkryto m.in. gniazda artyleryjskie.

Zobacz też:
Wrocławski Rynek był kiedyś trzy metry niżej

Komentarze 34

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
kacper2007
Wrocławscy, zoologiczni... archeologodzy. XD!
k
kacper2007
Wrocławscy, zoologiczni... archeologodzy. XD!
k
kacper2007
Wrocławscy, zoologiczni... archeologodzy. XD!
k
kacper2007
Wrocławscy, zoologiczni... archeologowie. XD!
g
gość
...pseudo orzeczeniach....Poziom dziecka z III klasy szkoły podstawowej........
a
anka
A człowiek to nie zwierzę ? Jeśli człowiek jako przedstawiciel ssaków naczelnych ma ciało to słoń też.
p
ppp
bo wygląda to dramatycznie.
A
Anna
Znałam takiego co to wszystkich w około uświadamiał i nachodził , ale jak mu powiedziałam żeby zainteresował się swoją rodzinką a nam dał spokó (żona puszczała się z sąsiadem, a córka ćpała w opuszczonym postostanem) To powiedzał coś w stylu "szatan kazał Tobie to powiedzieć, a o moją rodzinę dbam i Jechowa mi w tym pomaga..." Teraz jego córka ma dwójkę dzieci, każde z innym i mieszka z następnym kochasiem!!! A tatuś dalej łazi i uświadamia innych....
t
ten artykuł
"Ich ciała zakopano na wybiegach". Ciało ma człowiek, a o zwierzętach możemy napisać... "Ich szczątki... "
j
ja
Ciekawa. Wiecej takich ciekawych rzeczy zbhistorii miastavi regionu poprosimy.
A
APK
Na wybiegu dla niedźwiedzi odkryto "gniazda artyleryjskie" czyżby nieznany nauce gatunek ptaka ARTYLERYJA żywiący się mięsem niedźwiedzi? - ach ci redaktorzy
M
M.
A co pani proponuje zrobić ze słonicami na czas remontu, zważywszy, że są wiekowe i jakakolwiek przeprowadzka nie wchodzi w grę? Podobnie z resztą z szympansami.
s
sd
Założę się, że większość kliknęła w nagłówek, bo myślała, że to obecnie ktoś strzelał do tych słoni, co sugeruje nie tylko sam tytuł, ale także współczesne zdjęcie ilustracyjne tego wybiegu. Co za dziennikarskie dno.
B
Beduin
Autorka artykułu wymiata wszystko i wszystkich. Nie ma sobie równych, odkąd Jola Rutowicz odeszła w medialny niebyt... .
c
czytelniczka
Zazwyczaj odnoszę się do treści artykułu, nie wytykając zawartych w nich błędów ani do samych tytułów. Tym razem robię wyjątek, bo ten tytuł omal nie przyprawił mnie o zawał serca.Ja rozumiem, że im bardziej tytuł sensacyjny, tym bardziej przyciąga uwagę czytelnika ale bez przesady! Już oczami wyobraźni widziałam dyrektora naszego zoo ze strzelbą myśliwską strzelającego do sympatycznych słoni i serce mi zadrżało. A mogłam domyślić się, że treść odnosi się do okresu II wojny światowej. Nie pomyślałam...mea culpa. Szanowni redaktorzy, dziennikarze, miejcie umiar. pozwolę sobie na koniec zacytować Pana Fredrę - "Znaj proporcjum, mocium panie".
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski