Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skrzydlate słowa

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak Dariusz Bloch
Jedynką w „Bydgoszczu” będzie psiapsiółka pani premier Ewy Kopacz, Teresa „Da radę” Piotrowska - tak omówione wystąpienie Mariusza Błaszczaka było chętnie cytowane na początku tego tygodnia nie tylko jako przejaw inwencji językowej szefa klubu parlamentarnego, ale i kpiąco-protekcjonalnego stosunku PiS do wpływowych pań w rządzie i partii rządzącej w ogóle.

Godzi się jednak dodać, że i PO nie pozostaje w tyle w elokwencji, konstatując, że zniknięcie (na czas jakiś?) z polityki Radosława Sikorskiego jest skutkiem działań „janczarów z PiS”, które zaszczuły byłego ministra i marszałka. I przy okazji - jego rodzinę też.

Wracając na naszą łąkę: nie wiem, ile prawdy jest w tym, że panie Kopacz i Piotrowska ubierają się u tego samego (bydgoszczuńskiego) krawca, nie wiem też, czy uwaga posła Błaszczaka o psiapsiółkowaniu je dotknęła.

Mnie trochę rykoszetem jednak ten Bydgoszcz ubódł. No i cóż, że z Bydgoszczy?... Albośmy to gorsi jacyś?... Bo - jak rozumiem - mimo że autorem tego skrzydlatego słowa jest pan J. V. Rostowski, to w ustach pana Błaszczaka miał to być też rodzaj obelgi. Nie wiem, kiedy pan poseł był u nas ostatnio. Nie wiem, czym żyją elity poselskie, ale tu się naprawdę sporo dzieje.

Można nie lubić wielkopowierzchniowych sklepów, ale jeśli ich właściciele tak licznie je nad Brdą stawiają, mają pewnie policzone, że jest tu spora, obiecująca siła nabywcza. Można kpić z nowej bryły dworca (podobno przypomina żelazko...), ale jeśli na lata powstaje tak duży obiekt, to przewoźnicy wiedzą chyba, co robią, inwestując w taką kubaturę zamiast podmalowywania starego budynku. I tramwaj jeszcze będziemy mieć do dzielnicy, która ze swoimi 70 tysiącami mieszkańców sama w sobie mogłaby być sporym miastem...

Kiedy na początku lat 80. ubiegłego wieku zdawałam maturę, marząc o dziennikarstwie, trafiłam na polonistykę na UMK. I dostanie się na nią było zaszczytnym wyróżnieniem. I wtedy, i dziś, dyplom uczelni, na której filologów uczył na przykład profesor Hutnikiewicz, jest powodem do dumy. Dodajmy - tamtej uczelni, bo teraz pewnie szczęścia naukowego też szukałabym w innych ośrodkach.

Co z tego, że można było w tamtych latach wybierać tylko między specjalnością nauczycielską a... nauczycielską? Takie były czasy, o fanaberiach filologicznych studiów edytorskich czy komparatystycznych nikt nie śmiał myśleć! Ale ani przez chwilę nie myślałam, by moje rodzinne miasto zamienić na stałe na Toruń. W ciągu kilku lat studiów przećwiczyłam oczywiście cały „gotyk na dotyk”, pozachwycałam się, czym trzeba i już. Wróciłam do swojego miasta.

Tak, jak wybór między WSP a UMK nie był trudny na początku, decyzja o powrocie - jeszcze łatwiejsza. Nikt z moich bydgoskich znajomych z toruńskiej polonistyki nie postąpił zresztą inaczej. I może mam ciasny rozumek, ale swoje dziennikarskie powołanie też chciałam realizować wyłącznie w miejscu, które mnie obchodzi, które czuję i rozumiem.

Wychowywałam się na tym samym osiedlu, co zaszczuty Sikorski i rudy Boniek. Urodziłam się w szpitalu, który kiedyś miał porodówkę, a dziś ma status klinik CM UMK. Pamiętam czasy, kiedy europoseł był I Sekretarzem, a opery wcale nie było. Jeździłam pojazdami z Fordońskiej - Wigrami z Rometu i maluchem odbieranym z tamtejszego Polmozbytu.

I chodziłam do robotniczego liceum Kamienną, która była deptakiem... Jak miałabym z pasją wykonywać zawód reportera lokalnego, gdyby los zesłał mnie do innego miasta niż to?... I jak się nie cieszyć, że tyle się tu dzieje? Jak nie złościć, że ktoś obcy sobie rzuca tego „Bydgoszcza”, a kto inny z niego dworuje?

I cóż, że to głównie marszałkowski Toruń otwiera te warszawskie głowy na oczywiste skojarzenia - Kopernik, pierniki, „Rejs” itd. Mam się gniewać, że rano i po południu cała Fordońska jest zalana rzeką samochodów z toruńskimi rejestracjami (przy okazji, o co chodziło dziś rano jednemu z nich, w czerwonym fiacie bravo, który zatrzymał się przed... zielonym światłem?)?

Im się nazwa mojego miasta z niczym nie myli, oni wiedzą, dokąd i po co jadą. Pewnie do pracy, która daje - jeśli nie satysfakcję - to chociaż pieniądze. Bo w tym mieście, obok nowych sklepów, dworca i tramwaju, naprawdę się dzieje. I dla kogo Bydgoszcz jest tylko anegdotą, sam sobie szkodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!