Korespondencja własna z Yanqing
Jeszcze przed igrzyskami Chińczycy zapowiadali, że przemieszczanie się między trzema strefami igrzysk, rozsianymi na przestrzeni 200 kilometrów, będzie łatwe dzięki szybkiej kolei. Polscy dziennikarze przetestowali pociąg i przejażdżka rzeczywiście była sprawna i przyjemna. Problem w tym, że jadąc z Zhangjiakou (narciarstwo klasyczne i snowboard) możemy dojechać tylko do samego Pekinu, bez zatrzymywania w Yanqing. Aby dostać się do strefy narciarstwa alpejskiego trzeba udać się aż do stolicy i... od razu wsiąść tam do pociągu powrotnego, bo składy jadące w przeciwną stronę już się w Yanqing zatrzymują.
Warto przeczytać
- Piotr Żyła za dużo myślał o medalu. "Dla mnie to największy błąd"
- Szóste miejsce Kamila Stocha. "Oddałem najlepsze skoki, na jakie było mnie stać"
- Dawid Kubacki z brązowym medalem w Pekinie. "Najpierw nadzieja, a potem euforia"
- Przetarcie Dominika Burego przed maratonem. Polak 26., choć mówi o katordze
Podróż polskich dziennikarzy na poniedziałkowy slalom gigant kobiet była jednak jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż pociągami po prostu nie zdążylibyśmy na początek zawodów. O godzinie 6 rano zamówiliśmy taksówkę pod hotel - ta zawiozła nas pod wioskę olimpijską w Zhangjiakou. Po kilkunastu minutach oczekiwania przyjechał autobus linii TG Cross, która jako jedyna łączy wszystkie trzy strefy igrzysk. Półtorej godziny podróży nie było przyjemnością z uwagi na lodowatą temperaturę w środku pojazdu, ale mimo tych trudności dotarliśmy do Yanqing, a tam z głównego punktu przesiadkowego dotarliśmy kolejnym autobusem w rejon zawodów. Tu już było łatwo - pozostało "tylko" wsiąść w autobus linii nr 4, który zawiózł nas pod wioskę olimpijską w Yanqing, a tam przesiąść się w numer 3, wiozący nas już prosto pod biuro prasowe i metę. Łącznie potrzebowaliśmy więc pięciu pojazdów, a cała podróż zabrała nam ponad trzy i pół godziny.
Komunikacyjnych absurdów na tych igrzyskach jest dużo. Dotarcie do Yanqing jawi się jako prawdziwe wyzwanie - nic więc dziwnego, że wśród przedstawicieli mediów nie brakuje opinii, że tak naprawdę Chińczykom nie zależy na tym, by przejazd był łatwy. Wprost przeciwnie - tak skomplikowane przejazdy mają sprawić, że w dobie koronawirusa podróżowanie między trzema strefami igrzysk będzie ograniczone do minimum.
Na slalom gigant z udziałem Maryny Gąsienicy-Daniel udało nam się dotrzeć. W kolejnych dniach czekają nas jeszcze wyprawy na short-track i łyżwiarstwo szybkie - z Zhangjiakou bez problemu dojedziemy do Pekinu pociągiem, ale po zakończeniu wieczornych zawodów nie będzie już żadnego składu, który zabrałby nas z powrotem, co może oznaczać konieczność nocowania w biurze prasowym. Ale do różnych przeszkód już się na tych igrzyskach przyzwyczajamy...
