Gwiazdą naszej reprezentacji był Klemens Murańka, któremu kilka miesięcy temu groziła utrata wzroku.
Juniorskie mistrzostwa globu odbyły się w Libercu. Klemens Murańka w czwartek wywalczył srebro w konkursie indywidualnym (wygrał Jaka Hvala), a w weekend powtórzył ten wynik wraz z kolegami z drużyny: Aleksandrem Zniszczołem, Bartłomiejem Kłuskiem i Krzysztofem Biegunem (triumfowali Słoweńcy).
<!** reklama>O Murańce głośno zrobiło się w 2004 roku, gdy jako 10-latek skoczył na Wielkiej Krokwi 135 metrów. Gdy miał 13 lat, 4 miesiące i 24 dni wziął udział w kwalifikacjach do zawodów Pucharu Świata w Zakopanem. Został tym samym najmłodszym debiutantem w historii tej imprezy.
Dalsza kariera Klimka przypominała sinusoidę. Sukcesy się zdarzały (m.in. srebro drużynowych mistrzostw świata juniorów w Izmirze), ale były też porażki.
W lipcu ubiegłego roku jego kariera zawisła na włosku. Murańka wprawdzie skakał, ale coraz gorzej, a wiązało się z to z problemami ze wzrokiem. Zauważyli to także szkoleniowcy kadry. Kiedy na treningu w Wiśle Robert Mateja dawał znać, żeby skakał, a on wciąż siedział na belce, postanowiono sprawdzić czy coś zawodnikowi nie dolega. Wysłano go do kliniki okulistycznej w Krakowie, gdzie stwierdzono bardzo poważną wadę wzroku, która mogła doprowadzić do perforacji rogówki i w konsekwencji do jej przeszczepu. Wada była na tyle poważna, że zakopiańczyk oddając swoje próby na skoczni, nie widział kompletnie nic.
- W ogóle nie widziałem linii na zeskoku. Skupiałem się głównie na tym, żeby tylko wylądować - powiedział 18-latek.
Mało tego, Murańka normalnie prowadził samochód, choć - jak sam podkreśla - było ciężko.
- W dzień jeszcze nie było tak źle, bo coś tam widziałem, ale kiedy tylko się ściemniało, to nie widziałem praktycznie nic - oznajmił.
Aż dziw bierze, że Murańka skakał z taką wadą przez tyle lat. Przecież skoczkowie co roku przechodzą badania w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej, a jednak zawodnikowi udało się zataić chorobę. Niektórzy mówią o tym, że uczył się tablic do badania wzroku na pamięć.
- Nie, tak nie było. Po prostu trafiałem. Na tyle często, że nikt nie zorientował się, jaką mam wadę - przyznał 19-latek.
Młody skoczek przeszedł dwie operacje, po nich musi chodzić w specjalnych soczewkach, które sprowadzano z USA.
- Teraz, kiedy założyłem soczewki, jest zupełnie inaczej. Od razu lepiej się patrzy. Przynajmniej wiem, gdzie lecę. Teraz widzę wszystko dokładnie i mogę kontrolować sytuację w powietrzu - mówił.
- Za mniej więcej tydzień okaże się, czy wzrok się nie pogarsza, a soczewki dobrze służą. Miejmy nadzieję, że wszystko jest już dobrze, ponieważ kolejny zabieg to prócz stresu, także około czteromiesięczna przerwa w treningach - stwierdził w rozmowie z PAP Krzysztof Murańka tuż po wywalczeniu przez syna srebrnego medalu w konkursie indywidualnym w Libercu.