https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skocznia wysokiego ryzyka

Robert Borzyszkowski
Na pierwszym poziomie nie wytrzymałby nawet fakir. Na drugi wspiąć się może tylko akrobata, o ile nie zawiśnie na drucie kolczastym. „Obiekt nieczynny z powodów technicznych” - głosi napis.

Na pierwszym poziomie nie wytrzymałby nawet fakir. Na drugi wspiąć się może tylko akrobata, o ile nie zawiśnie na drucie kolczastym. „Obiekt nieczynny z powodów technicznych” - głosi napis.

<!** Image 1 align=right alt="Image 3659" >- Na stronach internetowych przeczytałem, że Inowrocław jest w gronie niewielu miast w Polsce, gdzie przy odkrytym basenie olimpijskim znajduje się skocznia o wysokości 10 metrów. Amatorsko trenuję skoki do wody, więc bardzo się ucieszyłem, bo nie znam miasta z takim obiektem blisko Głogowa, gdzie mieszkam. Przejechałem kawał drogi, a na miejscu prawie szlag mnie trafił - napisał w Internecie zawiedziony amator skoków. Głogowianina przeraziło to, z czym inowrocławianie zdążyli się już oswoić.

Plan zniechęcenia

Oficjalnym powodem zamknięcia skoczni jest jej zły stan techniczny. Jeszcze większym problemem jest, jak się okazuje, „płytka wyobraźnia” miłośników swobodnego lotu z wysokości 10 metrów.

Kłopot z niesfornymi skoczkami jest tak stary jak sama skocznia. No, może w czasach okupacji, gdy korzystali z niej rekonwalescenci Wehrmachtu było inaczej. Natomiast po wojnie ratownicy zawsze walczyli z przerostem fantazji zakrapianej alkoholem u kolejnych śmiałków, wdrapujących się na najwyższy poziom. Nie brakowało scysji z na wyrost odważnymi przedstawicielami półświatka.

Zasieki na młodzież

Na nic zdały się próby wyznaczania godzin tylko dla skoczków, bo poza tymi godzinami zawsze znalazł się jakiś wariat gotów skoczyć innym na plecy. Jakieś dziesięć lat temu postanowiono zatem zamknąć skocznię na amen. Jednak tak jak wyznaczone godziny, tak i ta kategoryczna decyzja nie robiły na nikim wrażenia. Z troski o bezpieczeństwo wszystkich korzystających z basenu, jak również dlatego, że nikomu nie uśmiechało się wziąć na siebie odpowiedzialności przed prokuratorem za ewentualne złamania karków akrobatów i skoczków-wariatów, wcielono w życie plan totalnego zniechęcenia.

Najpierw odcięto część drabinek prowadzących na wieżę. To nie pomogło, bo na pierwszy podest co sprawniejsi podciągali się bez problemu, a potem wchodzili na poziom 10 metrów. Znowu ucięto kawałek drabinek, a na pierwszym poziomie w całym podeście wmurowano potłuczone butelki.

W szklanej pułapce

Chociaż na basenie takim jak inowrocławski wystarczy dwóch ratowników, to na OSiR-owskim obiekcie uwija się ich trzech. Powodem wzmocnienia ekipy jest, m.in., nieszczęsna skocznia, która jest tak samo bacznie pilnowana jak chlapiące się w basenie towarzystwo. Niestety, ani zasieki, ani ratownicy, ani nawet wzywani na ratunek policjanci i strażnicy miejscy nie pomagają. - Zdaję sobie sprawę, że nie mamy czym się chwalić. Obiekt sam w sobie jest piękny i robi wrażenie. Niestety, zapanowanie nad młodymi ludźmi jest nie lada wyzwaniem, bo dzisiejsza młodzież nic nie robi sobie z zakazów, a my nie możemy dopuścić, by ktoś stał się kaleką, ponieważ brakuje mu wyobraźni. Jak pokazało życie, nawet zasieki nie są wielką przeszkodą - mówi Wiesława Pawłowska, dyrektorka inowrocławskiego OSiR-u.

<!** Image 2 align=left alt="Image 3660" >W upalne dni na basenie i trawnikach wypoczywa około 3 tysięcy ludzi. Prawie każdy człowiek, mający nawet nie najbardziej wybujałą wyobraźnię, łatwo zniechęci się, widząc liczbę przeszkód namnożonych przez obsługę basenu. Niestety, prawie każdy... Ratownicy wspominają, jak któregoś dnia młody inowrocławianin wykorzystał zamieszanie na basenie, które skupiło całą ich uwagę, i wlazł na skocznię. - Widok był zatrważający. Gówniarzowi krew leciała z nóg, bo wlazł na podest ze „szklaną pułapką”. Kretyni, z którymi przyszedł na basen, zachęcali go oklaskami i okrzykami, a nam włosy stanęły dęba na głowie. Natychmiast przegoniliśmy kąpiących się w głębokiej części basenu na płyciznę, bo chyba nietrudno sobie wyobrazić, jaki byłby skutek, gdyby taki człowiek skoczył komuś na głowę. Prawdopodobnie obaj by zginęli, a w najlepszym razie czekałby ich wózek do końca życia. Wezwaliśmy policjantów. I co to dało? Spisali go i wrócił na basen. Przez takiego „bohatera” nie wygrzebalibyśmy się z kryminału - mówi młody ratownik, który prosi o anonimowość.

Drugie dno

Zawieszony na skoczni napis, obwieszczający miastu i światu, że skocznia jest nieczynna z powodów technicznych, wcale nie jest kłamstwem albo, inaczej mówiąc, nie do końca jest nieprawdą.

Obiekt wzniesiony w 1941 roku przez okupanta to solidna konstrukcja (postawiona tanim kosztem - pracowali przy nim jeńcy angielscy) i doskonałe rozwiązanie techniczne, ale...

- Przeprowadziliśmy już część badań stanu technicznego, będą dalsze, ale to wszystko wymaga ogromnych nakładów z powodu bardzo zaawansowanych technologii. Największym problemem jest samo położenie obiektu. Basen i skocznia znajdują się na podłożu, które nieustannie ulega odkształceniom. Co roku mamy problemy z ubywaniem lub przybywaniem wody w niecce i walką o utrzymanie szczelności. A trzeba wiedzieć, że basen mieści 3,5 tysiąca metrów sześciennych wody - tłumaczy Wiesława Pawłowska.

Co roku dno basenu jest podwyższane przy użyciu mas uszczelniających. Choć w katalogu przeczytać można, że w najgłębszym miejscu jest 5 metrów, rzeczywiście jest już tylko 4,80. - I to kolejny powód zamknięcia skoczni. Nie mogę mieć pewności, że każdy skoczek jest na tyle dobry, iż te 4.80 metra głębokości wystarczą mu, żeby nie wbić się w dno. A jeżeli będzie mniej doświadczony i bardzo ciężki, to... zostanie na dnie? - zastanawia się dyrektor OSiR-u.

Światełko w tunelu

Sami inowrocławianie nie bardzo są zainteresowani sportowym wykorzystaniem skoczni. Nigdy nie było tu klubu skoczków. Czasami pojawiali się zawodnicy podczas obozów sportowych, ale skoki do wody nie są typowo narodową dyscypliną. Tymczasowym rozwiązaniem problemu mają być siatki okalające skocznię, które zastąpią szklany podest i druty kolczaste. Drabinki zostaną w ogóle zlikwidowane, bo tylko niepotrzebnie kuszą śmiałków. - Chcemy na bazie skoczni stworzyć wysoką zjeżdżalnię. Tak, by nie pozbywać się konstrukcji, która przez tyle lat była atrakcją miasta. W planach jest również częściowe zadaszenie basenu, tak by można było korzystać z niego nie tylko latem, ale nie będzie to obiekt całoroczny - zapowiada Wiesława Pawłowska.

Prawdopodobnie o skokach będzie można zapomnieć. Aby ochronić kąpiących się w basenie przed skoczkami-wariatami trzeba by postawić tutaj kilku policjantów z pałkami lub wyburzyć wieżę, a takich rozwiązań nikt nie bierze pod uwagę.
<!** Image 3 align=middle alt="Image 3662" >

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski