Środek nocy, osiedle Rąbin i nagle pawilon przy Wojska Polskiego staje w płomieniach. Do dwóch pożarów, które miały niemal identyczny przebieg, doszło w krótkim odstępie czasu.
<!** Image 2 align=none alt="Image 181814" sub="Wczoraj Waldemar Gołąb wraz z pracownikami wywoził ze spalonego pomieszczenia resztki ocalałych mebli i porządkował zniszczone sklepowe pomieszczenia Fot.: Renata Napierkowska">Pierwszy pożar wybuchł w czwartek, 10 listopada. Ogień zauważono o godzinie 2.30. Płonęły pomieszczenia sklepów meblowego i instalacyjnego na parterze pawilonu, znajdującego się u zbiegu alei Niepodległości i ulicy Wojska Polskiego. Pożar gasiło dwudziestu dwóch strażaków.
Do drugiej niemal identycznej akcji straż wyjechała 19 listopada. Ogień pojawił się o godzinie 3.30 w tym samym budynku. Tym razem płonął sklep meblowy, znajdujący się na piętrze pawilonu handlowego.
- O pożarze dowiedziałem się od policji. Mieszkam w Radomsku, więc skąd mogę wiedzieć, jak do tego doszło. Wynajmujemy te pomieszczenia od 17 lat i dotąd był tu spokój, nie mieliśmy żadnych problemów - zapewnia Waldemar Gołąb, właściciel sklepu „Meble-Gołąb”.
<!** reklama>Wczoraj Waldemar Gołąb wraz z pracownikami wynosił resztę ocalałych mebli z wnętrz, które niemal doszczętnie strawił ogień. Mieszkańcy osiedla wspominają, że na tydzień przed pierwszym pożarem ktoś wybił w jednym z pomieszczeń handlowych szybę, ale potraktowano to jako chuligański wybryk.
- Kiedy doszło do pierwszego pożaru na parterze kamera zarejestrowała, jak ktoś rzuca kamieniem, wybija szybę i wchodzi do sklepu. Po chwili pojawił się ogień, ale z tego co wiem, nikogo jeszcze nie zatrzymano - mówi jeden z najemców.
Na właścicieli sklepików, którzy dzierżawią od Kujawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej pomieszczenia w pawilonie przy Wojska Polskiego padł blady strach przed podpalaczem.
- Wszyscy się boimy, bo nie wiadomo, kto będzie następny. Był tu jakiś inwestor, który chciał kupić ten teren, ale nie zgodziliśmy się na wyprowadzkę z pawilonu. Teraz niby ten budynek ma być przeznaczony do remontu. Widać ktoś chce nas stąd wyrzucić, więc podkłada ogień - mówią ostrożnie właściciele sklepów, prosząc o anonimowość.
Pojawiły się nawet pogłoski, że pożary to wynik samopodpalenia, a właściciele chcieli w ten sposób wyłudzić odszkodowanie. Tymczasem sklepy zniszczone przez pożar, podobnie jak i większość pozostałych, nie były ubezpieczone.
Straty, jakie ponieśli właściciele, według wstępnych szacunków wynoszą 200 i 300 tysięcy złotych. Na razie niewiele na temat obydwu zdarzeń można się dowiedzieć od policji i prokuratury.
- Postępowanie przygotowawcze jest w toku. Mogę zapewnić, że każdy szczegół jest analizowany. Bierzemy pod uwagę różne okoliczności, ale dla dobra śledztwa nie mogę powiedzieć nic więcej - twierdzi zastępca prokuratora rejonowego, Sławomir Głuszek.
To niejedyne przypadki pożarów w ostatnim czasie. Kilka tygodni wcześniej spłonął fortepian w jednym z budynków inowrocławskiego uzdrowiska. Niewyjaśnione pozostają też dwa niedawne pożary samochodów na Rąbinie.