Pięciu bydgoszczan, fanów Sylwestra Szmyda, zrealizowało swoje marzenie i wybrało się, aby dopingować na trasie Giro naszego wielkiego kolarza. Przy okazji świętowali jego 20. ukończony wielki tour!
<!** Image 3 align=none alt="Image 195784" sub="Podczas Giro d’Italia lider wyścigu - jako jedyny na świecie - jeździ w różowej koszulce (na każdych pozostałych w żółtej - dop. aut.) Charakterystyczną maskotką wyścigu jest żywiołowy diabełek.">
Sylwester Szmyd, kolarz włoskiej grupy Liquigas w Bydgoszczy ma wielu kibiców, kolegów i przyjaciół. Od wielu lat przyjaźni się z Markiem Malinowskim. Ten ostatni - poprzez wspólne spotkania w jego firmie - zachęcił kolegów do kibicowania Sylwestrowi za pośrednictwem telewizji, Internetu czy prasy. <!** reklama>
- Początkowo były to krótkie spotkania - mówili Zbigniew Grześ i Dariusz Węsierski. - Teraz spotykamy się na wspólnych kolacjach z Sylwestrem przy okazji każdego jego pobytu w Bydgoszczy. To nieformalny fan club, bez stałych zebrań, czy opłat członkowskich.
- Tym wyjazdem chcieliśmy uhonorować Sylwestra, dla którego - licząc od początku kariery w zawodowym peletonie, był to 20 ukończony wielki tour (Giro dItalia - 11 razy, Tour de France - 3, Vuelta Espana - 6). To absolutny rekord wśród Polaków! - mówił Marek Malinowski.
Pomysł wyjazdu wśród fanów zrodził się wiosną, a przygotowania trwały 2 tygodnie. Wynajęli campera, w którym było sześć łóżek, kuchnia i toaleta, miejsce na pięć rowerów oraz bagaże i ruszyli w drogę do Italii. Wybrali się na cztery ostatnie górskie etapy (od 17. do 20.), na których były podjazdy na szczyty Gial, Pampeago i Stelvio. Każdy z nich miał od 10 do 24 km. Kąt nachylenia wynosił do 15 procent.
- Chcieliśmy na własnych nogach sprawdzić, podobnie jak tysiące kibiców, którzy tego samego dnia na rowerach kilka godzin przed kolarzami próbowali swoich sił i wjechali na szczyty. Każdy kto na chwilę przestał pedałować zsiadał z roweru, bo za chwilę by się przewrócił. Podjazdy pod górę zajmowały nam około 2 godzin. Bajkowe widoki gór oraz pokonanie własnych słabości były dla nas największą nagrodą.
To wielkie kolarskie święto, które można zobaczyć podczas transmisji w Eurosporcie - dodają. - Byliśmy zszokowani, jak wielką popularnością i szacunkiem cieszy się we Włoszech Sylwester Szmyd zwany Silvestro. Tysiące kibiców i wszyscy kolarze, którzy startują w wielkich tourach znali go.
Szersza relacja i ciekawostki z pobytu bydgoszczan wkrótce na łamach „Expressu”.
Zobacz galerię: Silvestro i jego fan club